Jak donosi serwis tvp.info, sprawa zniesławienia Przemysława Kazanieckiego ciągnie się za Nitrasem od 2008 roku. Wtedy to na jaw wyszły nieprawidłowościami przy zamówieniach na foldery i kalendarze w zachodniopomorskim urzędzie marszałkowskim. Gdy sprawę opisały media, PO zmusiła do odejścia marszałka Norberta Obryckiego. Na znak solidarności ze swoim szefem odszedł też jego asystent Kazaniecki - on sam z reszta cały czas bronił marszałka.
Tymczasem przed rokiem Sławomir Nitras zorganizował konferencję prasową, w trakcie której powiedział, że Kazaniecki nie jest wiarygodnym świadkiem w sprawie, a z urzędu marszałkowskiego został zwolniony dyscyplinarnie.
Kazaniecki uznał, że to kłamstwo i wytoczył Nitrasowi sprawę cywilną. W poniedziałek ją wygrał, a szczeciński sąd nakazał europosłowi przeprosić Kazanieckiego. Tyle jednak teorii, w praktyce sprawa nie pójdzie już tak gładko.
- Jestem w Warszawie i nic nie wiem o żadnych wyrokach sądowych - mówi w rozmowie z portalem tvp.info Sławomir Nitras. - Nawet jeśli sąd kazał mi przeprosić pana Kazanieckiego, nie jest to wyrok prawomocny, więc się odwołam - dodaje.
Odwołanie zapowiada też poszkodowany. Chce uzupełnić swój pozew sądowy, żądając dodatkowo wpłat na cele charytatywne.
Nitras przegrał, ale przepraszać nie zamierza
2009-06-15
22:06
Świeżo upieczony europoseł PO Sławomir Nitras nie traci wojowniczego nastroju. Choć przegrał proces o zniesławienie, to przeprosiny nie chcą mu na razie przejść przez gardło. - Wyrok nie jest prawomocny, więc się odwołam - komentuje Nitras.