Wczoraj pisaliśmy o akcji agentów detektywa Krzysztofa Rutkowskiego (51 l.), którzy w weekend wywieźli z Norwegii 13-letniego Olka. Przypomnijmy. Chłopca zabrano biologicznej mamie, Irinie Bergseth-Frolovej (45 l.), bo ta ujawniła policji swoje podejrzenia, że jej młodszy syn Misza (4 l.) jest molestowany przez męża Norwega. Efekt? Norwescy urzędnicy próbowali z kobiety zrobić wariatkę, a Olka... przeznaczyli do adopcji. Rezolutny chłopiec postanowił prosić o pomoc Rutkowskiego, o którym czytał w norweskich gazetach. Akcja uwolnienia chłopca udała się. Olek razem z mamą został przewieziony do Polski, skąd we wtorek rano ruszyli do Kaliningradu, na lotnisko.
Niestety, na przejściu polsko-rosyjskim w Grzechotkach k. Braniewa kobieta i chłopczyk zostali zatrzymani przez pograniczników. Dlaczego? Bezwzględni Norwegowie wysłali za uciekinierami list gończy.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zdecyduje, gdzie trafi Olek
- Norwegowie stwierdzili, że chłopiec podróżuje z obcą kobietą i musi wrócić do mamy! Bo według nich mamą jest urzędniczka, która sprawuje nad nim nadzór. A pani Irina bezprawnie go porwała. To się w głowie nie mieści! - mówi detektyw Krzysztof Rutkowski.
- Mamy ze sobą dokumenty potwierdzające moje prawa do dziecka. Syn ma 13 lat i w świetle norweskiego prawa może decydować, gdzie chce mieszkać. Zdecydował, że chce wyjechać z Norwegii do Moskwy - tłumaczy pani Irina.
O losie Iriny i jej synka zadecyduje teraz polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Uwolni ich lub przekaże Norwegom.