Nowak, który w piątek zapadł się pod ziemię i nie komentował swojej dymisji, pojawił się następnego dnia w Trójmieście na specjalnie zwołanej konferencji. Nie odpowiadał na pytania dziennikarzy, wygłosił jedynie krótkie oświadczenie.
- Sprawa dotyczy niewpisania do oświadczenia majątkowego jednego zegarka otrzymanego od żony i bliskiej rodziny. Innym posłom zdarzało się nie wpisywać do oświadczeń majątkowych samolotów, samochodów czy przyjmowanych darowizn w wysokości 400 tys. zł i wówczas prokuratura umarzała postępowanie. Czuję się całkowicie niewinny i wierzę, że sąd to potwierdzi - mówił były już minister transportu. Dodał, że nie zamierza też "kryć się za immunitetem poselskim" i zrzeknie się go niezwłocznie po wniosku prokuratury.
Zobacz: Super Express wyrzucił ministra Nowaka!
Czyli Nowak jest niewinny, a cała afera to zwykłe przeoczenie? Nie! Problem polega na tym, że minister Nowak przez ponad rok miał świadomość, że powinien do oświadczenia majątkowego wpisać zegarek. O sprawie zrobiło się głośno w kwietniu, kiedy zegarek ministra opisał "Wprost". Nowak przekonywał, że zapomniał wpisać go do oświadczenia. I pewnie na tym afera by się skończyła. Tylko że już w maju ubiegłego 2012 (!) roku wysłaliśmy w tej sprawie e-mail do ministerstwa!
To właśnie ten e-mail był dla prokuratorów kluczowym dowodem i powodem wszczęcia postępowania. Potwierdza to prokurator generalny Andrzej Seremet (54 l.), który w najbliższych dniach zdecyduje, czy podpisać wniosek o uchylenie immunitetu Nowakowi. - Ja uważam, że - nie uprzedzając mojej decyzji - istnieją dowody, które obecnie stanowią dość poważne argumenty za tym, żeby ten wniosek podpisać - mówił w RMF FM. Jeżeli sąd podzieli zdanie prokuratury... Nowakowi może grozić nawet do trzech lat więzienia.
Czytaj też: Następca Nowaka: "Spokojnie sobie poradzimy"