Chodzi o prowadzone od ponad dwóch miesięcy śledztwo w sprawie złożenia fałszywego oświadczenia majątkowego przez Nowaka. Minister miał zataić posiadanie zegarka, za który zapłacił 30 tys. zł. Polityk był zobowiązany wpisać go do oświadczenia w rubryce: składniki mienia ruchomego powyżej 10 tys. zł. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku to "Super Express" jako pierwszy pytał ministra, dlaczego tego nie zrobił. Nasze pytania pozostały bez odpowiedzi.
Teraz to samo pytanie zadała prokuratura. - Przesłuchanie dotyczyło kwestii prawidłowości oświadczeń majątkowych - mówi nam Dariusz Ślepokura, rzecznik prokuratury. Jednak to nie zeznania Nowaka, ale opinia biegłego na temat zegarka może mieć w śledztwie kluczowe znaczenie. Polityk kupił zegarek za 30 tys. zł. Biegły uznał, że już w chwili zakupu ekskluzywny czasomierz stracił na wartości aż 30 proc., a z każdym kolejnym rokiem jego cena spadała o kolejne 7 proc. W związku z tym, w momencie gdy minister powinien wpisać zegarek do rejestru, był on wart już tylko 10 tys. zł.
- To śmieszne tłumaczenie. Zegarek w ogóle nie powinien tracić na wartości. To nie jest samochód. Przecież takich ekskluzywnych zegarków nie produkuje się na masową skalę, więc jego wartość po latach powinna nawet wzrosnąć - grzmi oburzony Marcin Mastalerek (29 l.), poseł PiS .