18 osób w samochodzie w którym było tylko 6 miejsc siedzących, brak pasów bezpieczeństwa, prowizoryczne ławki, skrzynki, a do tego fatalne warunki pogodowe, mgła i temperatura bliska zeru stopni celsjusza. Wypadek w tak załadowanym busie musiał się skończyć tragicznie.
Przeczytaj koniecznie: Wypadek w Nowym Mieście n. Pilicą: Znalazł się świadek. Nie zatrzymał się po zderzeniu
Niestety brak wyobraźni kierowców, którzy dowożą pracowników sezonowych do sadów w rejonie Grójca to norma.
- Rano i wieczorem jedzie sznur samochodów w tamte strony - mówią w rozmowie z radiem TOK FM mieszkańcy okolicznych wiosek i dodają, że samochody są często „upakowane ludźmi”. - Aby dojechać do odległych miejsc ludzie sami organizują sobie transport - tłumaczą.
Ludzie sami godzą się na jazdę w bagażniku
Policjanci i Inspekcja Transportu Drogowego o problemie wiedzą. Przeładowane busy z pasażerami w bagażniku czy ciężarówki z żywym ładunkiem, szczególnie w czasie sezonu zbiorów w sadach, to na drogach plaga.
Funkcjonariusze podkreślają jednak, że nie są w stanie wyeliminować wszystkich takich przypadków – to technicznie niewykonalne. Również sami podróżni wiedząc co może się stać w razie wypadku nie powinni godzić się na taki transport.
Prędkość, trudne warunki i ciężarówka
Ze wstępnych ustaleń prokuratury wynika, że na przerażającą ilość ofiar śmiertelnych wypadku pod Nowym Miastem złożyło się kilka czynników. Pierwszy najbardziej oczywisty, to sposób przewozu pasażerów. Do tego dochodzi również prędkość. Nie wiadomo jak szybko jechał volkswagen, ale rozmiar zniszczeń auta może świadczyć o nie zachowaniu granicy bezpieczeństwa.
Patrz też: Żałoba na Mazowszu i w woj. łódzkim po wypadku pod Nowym Miastem n. Pilicą
Pojawia się również nowy wątek. Eksperci drogowi podkreślają, że kierowca busa mógł nie spodziewać się ciężarówki na tej drodze. Dlaczego? Bo na drodze wojewódzkiej nr 707 obowiązuje ograniczenie ruchu pojazdów o nacisku na osie powyżej 8 ton.