W szpiku kostnym chorych rozrastają się zmienione nowotworowo komórki plazmocytowe. Tworzą ogniska, wypierają zdrowe komórki i niszczą kości. Chorym towarzyszy nieznośny ból, pojawiają się patologiczne złamania, obserwuje się u nich anemię, podwyższone stężenie białka we krwi lub moczu oraz zaburzenia pracy układu odpornościowego.
Choroba dotyczy zwykle osób po 70 r.ż., jednak coraz częściej pojawia się także u osób młodszych ok. 50 r.ż.
To choroba nieuleczalna. Atakuje falami – po pierwszym rozpoznaniu na ogół udaje się opanować objawy nowotworu, ale po jakimś czasie następuje nawrót choroby. Wówczas podaje się lek z drugiej linii leczenia, a po kolejnej wznowie – z trzeciej itd. Lekarze walczą w ten sposób o jak najdłuższe życie pacjenta.
- Przeciętny pacjent ze szpiczakiem w Europie otrzymuje kilkanaście linii leczenia, polscy hematoonkolodzy mają do zaoferowania pacjentom jedynie dwie – wyjaśnia prof. Krzysztof Jamroziak z Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie.
Ostatnim wielkim odkryciem są przeciwciała monoklonalne. Jedno z nich, niczym snajper, trafia dokładnie w komórki szpiczakowe. Wpływa na układ odpornościowy, sprawia, że tkanka kostna się odtwarza i hamuje niszczenie kości przez nowotwór. Lek otrzymują już pacjenci w Stanach Zjednoczonych i wielu krajach europejskich.
- Europejskie standardy leczenia szpiczaka są zupełnie inne niż polskie. Lekarze mają do dyspozycji 6 nowych skutecznych leków. Bylibyśmy szczęśliwi, gdybyśmy mieli na polskiej liście refundacyjnej choć trzy z nich. Niestety, nie mamy żadnego – mówi prof. Jamroziak.
Dr Małgorzata Sobotka-Gałązka z Uczelni Łazarskiego w Warszawie przygotowała raport dotyczący leczenia hematologicznego w Polsce. Twierdzi, że chorzy ze szpiczakiem plazmocytowym są bardzo pokrzywdzeni.
- Pacjenci i lekarze oczekują dostępu do terapii farmakologicznych. To jedyna forma leczenia w tej chorobie – nie można tu przeprowadzić np. operacji. Dlatego brak leków jest szczególnie krzywdzący – wyjaśnia.