Wanda Nowicka, była warszawska nauczycielka łaciny, a od 19 lat szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny nie ma łatwego startu jako wicemarszałek Sejmu. Już na drugi dzień po wyborze posłowie ziobryści zapowiedzieli wniosek o jej odwołanie. Pretekstem stał się wyrok z tajnego procesu, jaki Nowicka przegrała we wrześniu.
Proces wytoczyła pani wicemarszałek, która pozwała do sądu katolicką publicystkę Joannę Najfeld (29 l.) za to, że na antenie TVN24 oskarżyła Nowicką o to, że jest finansowana przez przemysł aborcyjny. - Organizacja pani Nowickiej jest częścią międzynarodowego koncernu, największego w ogóle, dostawców aborcji i antykoncepcji. Pani po prostu jest na liście płac tego przemysłu - mówiła.
Sprawa w sądzie
Oburzona Nowicka wytoczyła publicystce proces, który... przegrała. Jak podaje "Gość Niedzielny", sąd przyznał, że Wanda Nowicka kieruje organizacją którą dotuje m.in. międzynarodowy koncern produkujący środki antykoncepcyjne.
Nowicka wyjaśnia
Nowicka musi się więc ze sprawy tłumaczyć.
- Nie byłam i nie jestem na liście płac przemysłu aborcyjnego - przekonywała w czwartek. Według niej nie ma niczego nagannego w tym, że Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny "pozyskuje środki na realizację celów statutowych od legalnych instytucji, organizacji, fundacji czy sektora prywatnego". - Też mogłabym powiedzieć, że pani Najfeld została wynajęta przez organizacje kościelne, koncern ojca Rydzyka i międzynarodowe sieci fanatyków religijnych działających na szkodę kobiet w celu pozbawienia kobiet ciężarnych ich prawa do życia - broniła się Wanda Nowicka. Obiecała też, że odpis wyroku pojawi się na stronach www.federa.org.pl.