Nie trzeba było wyuzdanego koncertu Madonny czy Lady Gagi, by prawie 30-tysięczny Nowy Dwór Mazowiecki rozgrzać do czerwoności. Miasto stało się areną walki o moralność. A wszystko przez nieskromnego w swym zachowaniu Mirosława B. z bloku przy ul. Chemików.
Mężczyzna regularnie (ale tylko latem) staje na balkonie na pierwszym piętrze i prezentuje swe wdzięki. Kwestią dyskusyjną jest, czy ma co pokazywać, ale nie ulega wątpliwości, że na pewno nie powinny na to patrzeć dzieci.
- Nie można powiedzieć, że jest agresywny, ale dzieciaki zaczepia. Krzyczy do nich, macha. Nie dziwię się, że uczniowie nie chcą tędy przechodzić - pomstuje Maria Miklosiewicz (60 l.), sąsiadka golasa. Mieszkańcy bloku wreszcie nie wytrzymali i po jednym z "przedstawień" zadzwonili po straż miejską.
To nieobyczajny wybryk
Ta potraktowała sprawę poważnie. - W tej chwili trwa postępowanie i przesłuchiwani są świadkowie, ponieważ będziemy przekazywali sprawę do sądu. Chcemy, żeby mężczyzna odpowiadał z paragrafu za nieobyczajny wybryk - wyjaśnia Piotr Rogiński (51 l.), komendant straży miejskiej w Nowym Dworze Mazowieckim.
Kara za takie wybryki nie wydaje się powalająca. Grozi mu areszt, ograniczenie wolności, grzywna do 1500 złotych lub nagana.
Erotyczne zabawy Mirka
Ale i tak mieszkańcy nie mogą się doczekać, kiedy sąd w końcu utemperuje bezpruderyjnego Mirka. Mają już dość jego erotycznych zabaw, które wbrew woli musi oglądać całe osiedle. - Ostatnio widziałam, jak razem z narzeczoną ganiał się nago po klatkach schodowych. Nie można było wyjść z mieszkania - relacjonuje Agnieszka Wróblewska (45 l.).
Pan Mirek nic sobie nie robi z tego, co sądzą o nim sąsiedzi. - Jestem u siebie w domu i mogę sobie chodzić, jak mi się podoba, i machać, do kogo mi się podoba - odpowiada buńczucznie emeryt, który jeszcze przed kilkoma laty był inżynierem w fabryce produkujących części dla FSO na warszawskim Żeraniu.