Morderstwa, strach mieszkańców i bezradność policji - to nie raport z Sycylii, a codzienność podwarszawskiego 20-tysięcznego Nowego Dworu Mazowieckiego. Pięć lat temu ofiarą wojny gangsterów padło czterech niewinnych kilkunastolatków. Podejrzany o to morderstwo wyszedł z aresztu, bo, jak uznała sędzia Piwnik, siedział tam zbyt długo. Teraz znów giną ludzie.
Nowy Dwór Mazowiecki jest areną krwawej wojny gangów. Na mieszkańców padł blady strach. - Nie wychodzę po zmroku. Gdy mijam byczków w dresach, przechodzę na drugą stronę ulicy - mówi nauczyciel z miejscowej szkoły.
Wojna mafii
5 sierpnia, godz. 5 rano. Dom pod Nowym Dworem Mazowieckim.
- Uzbrojeni i zamaskowani bandyci, krzycząc: "Policja!", wpadli do domu Michała D. i Anny R. Wywlekli ich z łóżka półnagich - opowiada oficer śledczy.
Bandyci przewieźli ich kilkanaście kilometrów. Przerażonej parze wręczyli łopaty i kazali kopać dół. Kilkadziesiąt minut później rozległy się strzał i krzyki. Słyszący je pracownik ochrony pobliskiej firmy schował się w stróżówce. Po policję odważył się zadzwonić dopiero po półgodzinie.
- Na miejscu zobaczyliśmy świeżo zakopany dół. Krył dwa ciała - opowiada oficer stołecznej policji.
Mężczyzna zginął od strzału w skroń. Kobiecie, która była w ciąży, poderżnięto gardło. Zaledwie dzień przed tym morderstwem o mało nie zginął 24-letni Rafał Ł. "Zwierzak", przywódca miejscowych "młodych wilków".
- Wracał do domu z nadzorowanej przez siebie dyskoteki. Egzekutor czekał ukryty w sąsiedniej klatce. Gdy "Zwierzak" wysiadł z auta, zaczął strzelać. Walił z dwóch pistoletów naraz - opowiadają policjanci.
Kule trafiały wszędzie: w mur, w ścianę bloku, w ziemię. "Zwierzak" uciekał, krzycząc: "Mamusiu, strzelają do mnie!".
Przychylność sędzin
Zamordowany Michał D. wielokrotnie trafiał za kratki. Należał do znienawidzonej przez "Karego" grupy"młodych wilków". Anna R. zginęła tylko dlatego, że była jego życiową partnerką.
- Michał D. naraził się Dariuszowi K. "Karemu" - podejrzewa oficer policji. - Gdy rok temu "Kary" wyszedł na wolność, postanowił odbudować swoją pozycję. "Młode wilki", którym przewodzi "Zwierzak", nie chcą się dzielić zyskami z prostytucji i narkotyków.
"Kary" wolność zawdzięcza sędziom Barbarze Piwnik i Hannie Pawlak. Wyszedł z aresztu, mimo że ciążą na nim zarzuty kierowania grupą przestępczą i zorganizowania pięć lat temu zamachu bombowego w pubie w Nowym Dworze Mazowieckim - zginęło wówczas czterech nastolatków.
Policjanci nie chcąc narażać się wpływowej sędzi, wypowiadają się tylko nieoficjalnie.
- Nikt do niej nie będzie miałĘpretensji, gdy zginą następni ludzie. Postaramy się do tego nie dopuścić, lecz ci bandyci mordują bez wachania -Ęmówi oficer policji.
Strach w Nowym Dworze
- My wsadzamy gangsterów, a sąd ich wypuszcza. Prawda jest taka, że nawet jeśli bandyci zbierają teraz haracze, to nikt nie odważy się złożyć zeznań - mówią policjanci, którzy już raz rozbili gang z Nowego Dworu.
Przed trzema laty - dzięki powołaniu w Centralnym Biurze Śledczym specjalnej grupy operacyjnej - za kraty powędrowało kilkudziesięciu gangsterów. - Teraz robotę musimy zaczynać na nowo. Będzie jednak dużo ciężej - mówi oficer stołecznej policji. Świadkowie, którzy już raz stanęli w sądzie naprzeciwko wolnych teraz bandytów, nie chcą kontaktów z policją i prokuraturą. - Policjanci uratowali moje życie, chronili mnie. Ale ja już nigdy nie pójdę do sądu. Nie wierzę w sprawiedliwość - przyznaje jeden ze świadków.
O terrorze w Nowym Dworze słuchaj od rana w Faktach RMF FM
Sędzia Barbara Piwnik (50 l.)
Gdy straciła tekę ministra sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera, wróciła do warszawskiego sądu. Tłumaczyła się przed komisją śledczą ze swojego udziału w zatrzymaniu byłego prezesa PKN Orlen. Na większość pytań odpowiadała "nie pamiętam", podczas gdy na co dzień egzaminuje świadków z wydarzeń sprzed np. pięciu lat.
Marek Kwiatkowski - zastępca komendanta miejscowej policji:
- Mamy problem z przestępczością zorganizowaną. Nie jesteśmy w stanie poradzić sobie sami. Musimy mieć pomoc Centralnego Biura Śledczego i stołecznej policji, tak jak pięć lat temu.
Łaska dla gangstera
Dariusz K. "Kary" (na zdj.) odzyskał wolność rok temu, dzięki łasce sędzin Hanny Pawlak i Barbary Piwnik. Wypuściły go z aresztu, mimo iż nadal ciążą na nim zarzuty kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i zlecenia podłożenia bomby, która zabiła czterech niewinnych nastolatków. W sądzie usłyszeliśmy jedynie: aresztu nie da się ciągnąć w nieskończoność. - "Kary" po wyjściu na wolność odbudowuje swoją pozycję. Oceniamy, że kieruje przynajmniej kilkudziesięcioosobową grupą. Walczy z podobnie liczną grupą - mówią policjanci. Przed rokiem ostrzegaliśmy, że ta decyzja doprowadzi do rozlewu krwi. Stało się - jednak znów nie dowiedzieliśmy się, co sądzi o tym Barbara Piwnik.
Wybuch w pubie EB: 23 czerwca 2003 roku
Krzysztofa K. policjanci znaleźli na dachu. 18-letniego Konrada B. eksplozja przerzuciła przez płot, na schody pobliskiej przychodni. Ciało Jarosława N., współwłaściciela klubu, leżało przed lokalem. Najmłodszego pracownika baru, 16-letniego Łukasza C., znaleziono w lesie. Wszystkie ciała były porozrywane. To był efekt przedwczesnej eksplozji bomby, którą gang Dariusza K. przeznaczył dla konkurencji.
Pierwsza ofiara wojny gangów
Konrad O. "Obój" (z prawej), prawa ręka "Karego" żyłby, gdyby sędziny nie wypuściły go na wolność. Egzekutorzy dopadli go w szpitalu bielańskim, gdzie trafiłĘpo nieudanym zamachu. Był pierwszą ofiarą wojny gangów w Nowym Dworze.