Tydzień temu Jacek Protasiewicz wybrał sie w lot z Krakowa do Warszawy. Jak donosi Fakt.pl, rejs nr LO3916 miał się rozpocząć o godz. 13.00. Odprawa skończyła się bez opóźnień, wszysycy pasażerowie byli już na pokładzie, ale samolot nie odleciał o czasie. Wszystko przez słynnego już europosła.
Pilot nie mógł rozpocząc manewru, bo deputowany... rozmawiał przez telefon. – Rozmowa była arcyważna, o wyrzuceniu jednej z osób z rady nadzorczej jednej ze spółek, o czym słyszy cały samolot – poinformował gazetę jeden z pasażerów. Nie pomogły trzykrotne prośby obsługi samolotu. Kiedy steward interweniował, Protasiewicz chował telefon do kieszeni, kiedy odchodził, kontynuował rozmowę.
W końcu nie wytrzymał jeden z pasażerów na pokładzie. Zarzucił europosłowi, że jego zachowanie zagraża bezpieczeństwu wszystkich w samolocie. Protasiewicz nie bardzo przejął się ani zasadami bezpieczeństwa ani dobrego wychowania i bezczelnie stwierdził: - Więcej odwagi proszę pana! Przecież nie wysadzę tego samolotu!
Czytaj więcej: Jacek Protasiewicz jest kaputt!