Aspirant Andrzej Kita (38 l.), dzielnicowy zamojskiej Starówki, sprawdzając zapisy monitoringu straży miejskiej zaczął przecierać oczy ze zdumienia. Szukał złodzieja drzewek, a trafił na groźnego bandziora. Na ekranie Krzysztof S. rozkołysanym krokiem przemierzał ulice, wymachując nożem. Tu kogoś postraszył, tam zaczął ćwiczyć rzuty. Rozzuchwalał się coraz bardziej. Gdy dźgnął nożem w plecy przechodzącego obok mężczyznę, dzielnicowy wystrzelił sprzed ekranów jak z procy. A że to stary policyjny wyga, wiedział, jak podejść do ptaszka, żeby go nie spłoszyć.
Spacerkiem, wymachując czarną teczką dla niepoznaki, zbliżył się do Krzysztofa S. Bandyta odpoczywał właśnie po aktywnym spacerze rozmawiając z kolegą. Policjant w jednej sekundzie zamienił się w Chucka Norrisa. Rzucił szaleńcem o ścianę, przewrócił na ziemię i skuł kajdankami. Oprócz miotania przekleństw, nożownik nic nie mógł zrobić.
- Jaki ze mnie bohater?! - pyta skromnie dzielnicowy. Boli go jedynie, że rajd z nożem ujdzie bandycie na sucho, bo zaatakowani ludzie bali się zgłosić przestępstwo. Na osłodę zostanie mu jedynie to, że bandzior odpowie za znieważenie policjanta na służbie. No i premia od komendanta, zadowolonego z postawy podwładnego.