W połowie października w jednym z bloków w Wirku, górniczej dzielnicy Rudy Śląskiej, o mało co nie zginęła 24-latka. Na klatce schodowej dopadł ją jej były. Zerwała z nim dwa dni wcześniej. I zapewne to było przczyną jego patologicznej frustracji. Zwyrodnialec kopał kobietę, bił pięściami po głowie i – to było najgroźniejsze – dwukrotnie ugodził ją w głowę nożem kuchennym. Maltretowana wołała pomocy. Na jej krzyki zareagował jeden z mieszkających. Wyszedł z mieszkania na klatkę. Usiłował powstrzymać napastnika. To mu się nie udało, bo 34-latek stał na bramkach w bytomskich klubach i miał wprawę w posługiwaniu się pięściami. Złamał szczękę stającemu w obronie napadniętej – relacjonuje st. Asp. Arkadiusz Ciozak, oficer prasowy rudzkiej policji.
Bandyta nie miał stałego miejsca zamieszkania. Policja nie mogła go namierzyć, bo ten co dziennie był w innym miejscu. Aż wreszcie mundurowi posiadali pewną infromację o miejscu, w którym ma być poszukiwany. Załapano nożownika o trzeciej nad ranem na terenie Bytomia, w taksówce. Taksówkarz był przerażony akcją, a poszukiwany zaskoczony. W skutecznej obławie uczestniczyło ośmiu rudzkich operacyjnych policjantów. Zasadzili się na niebezpiecznego przestępcę, więc w takich przypadkach powinni być wspierani przez grupę antyterrorystyczną. Wsparcia nie było, bo funkcjonariusze AT byli wczoraj jeszcze na zwolnienach lekarskich. Na szczęście akcja była błyskawiczna i skuteczna, a bandzior nie stawiał oporu. Szybko zadziałał sąd, który na wniosek policji i prokuratora postanowił skierować damskiego boksera (i nożownika) do aresztu na trzy miesiące.