Popołudnie na Targówku. Starsza pani ze swoim malutkim wnuczkiem wybrała się wczoraj do parku przy ul. Handlowej. Chciała przejść przez zebrę. Przed przejściem zatrzymał się samochód, żeby przepuścić babcię z wózkiem. Nagle powietrze przeciął ryk silnika sportowego motocykla. Wariat pędził hondą na złamanie karku. Widział, że przed pasami stoi auto. A i tak postanowił je wyprzedzić! Uderzył w wózek, w którym był chłopczyk. Dziecko próbowała złapać babcia, ale potknęła się i uderzyła głową w krawężnik. Chłopiec upadł na asfalt.
- Wszystko widziałam z balkonu. To straszne! - mówi drżącym głosem Iwona Monka (34 l.). - Wózek aż wyleciał w powietrze, gdy uderzył w niego motor tego łachudry. Potem było słychać tylko zgrzyt maszyny po asfalcie. A gdy to ucichło, usłyszałam płacz maleństwa - dodaje.
Motocyklista Artur B. (31 l.) przez chwilę leżał na jezdni.
- Widać było, że jest ranny. Nie ruszał się i był cały zakrwawiony - mówi Anna Narojek (39 l.), która prowadzi solarium przy Handlowej. - Tu musiało dojść do takiej tragedii. Przecież codziennie ci wariaci urządzają sobie tutaj wyścigi. A policja nawet nie reaguje na nasze telefony - zaznacza.