"Super Express": - Jakie są szanse na to, że nowy prezydent Stanów Zjednoczonych szybko odwiedzi Polskę - np. w marcu przyszłego roku?
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: - Każdy prezydent Stanów Zjednoczonych musi unikać stwarzania wrażenia - wobec swoich wyborców i całego narodu - że za bardzo interesuje się zagranicą. Amerykanie oczekują skupienia się na sprawach krajowych. To oczekiwanie jest szczególnie mocne zawsze wtedy, gdy w Ameryce panuje kryzys polityczny lub społeczny, lub gospodarczy. A z tym ostatnim mamy do czynienia obecnie. Amerykanie są przerażeni wizją powtórki wielkiej depresji w latach '30.
- Ale przecież nie sposób wyobrazić sobie aż tak daleko posuniętego izolacjonizmu!? Czy to możliwe, żeby przywódca najpotężniejszego kraju na świecie nie ruszał się poza jego granice, choćby w celu kurtuazyjnych wizyt...
- Oczywiście, będzie podróżować. Ale geograficzny zasięg wizyt ograniczy do wielkich mocarstw i regionów, które amerykańska opinia publiczna uważa za bardzo ważne.
- Polska, jako wierny sojusznik w Europie, zalicza sie do nich?
- Nie. Polska jest w drugim kręgu zainteresowań. Nie jesteśmy ani wielkim mocarstwem, ani nie mamy specjalnych związków ze Stanami Zjednoczonymi, jakie mają niektóre państwa nawet mniejsze od Polski - mam na uwadze przede wszystkim Izrael i Irlandię.
- Czyli wcale nie możemy liczyć na wizytę Obamy w Polsce w najbliższym czasie?
- W najlepszym wypadku możemy liczyć na włączenie wizyty w Polsce do pierwszej tury podróży Obamy do Europy - tzw. objazdu kontynentu. Ale nie będzie to w marcu. Zwyczajowy czas na taką wizytę to okres od mają do września (włącznie). Wówczas odbywa się wiele spotkań wielostronnych - np. szczyty NATO czy też spotkania UE-USA.
- Jak pan ocenia szanse na to, że Barack Obama odwiedzi Polskę właśnie w ramach tej pierwszej europejskiej podróży?
- One już zostały osłabione dwoma faktami. Po pierwsze rasistowską wypowiedzią posła PiS Artura Górskiego w Sejmie RP. Po drugie: chaosem informacyjnym wywołanym przez Kancelarię Prezydenta i sporem na temat, czy prezydent elekt Obama w rozmowie telefonicznej z prezydentem Kaczyńskim powiedział, że program budowy tarczy w Polsce będzie kontynuowany, czy nie powiedział tego.
- Nieznany do wczoraj poseł może zaszkodzić wizerunkowi całego kraju? Co wtedy powiedzieć o konsekwencjach gafy premiera Włoch...
- Sądzę, że Włochy zapłacą za niesmaczny dowcip Berlusconiego na temat opalenizny Obamy. Była to jednak tylko mętna aluzja, zaś poseł Górski wygłosił wykład z teorii rasizmu.
- A dlaczego za groźny uważa pan niejasny przekaz z Kancelarii Prezydenta po rozmowie Kaczyńskiego z Obamą?
- To się przedostało do amerykańskich mediów i było groźne dla Obamy, bo przedstawiało go jako chwiejnego i niewiarygodnego. On w kampanii twierdził, że decyzje co do tarczy podejmie w przyszłości na podstawie dalszych testów. Jeżeli by zaraz po wyborach zmienił zdanie - "Żadne testy nie są potrzebne, będziemy budować" - to byłby to radykalny zwrot w ważnej kwestii, podważający jego wiarygodność wobec własnych obywateli. To jest niewybaczalne. Kancelaria Prezydenta naraziła Polskę na kompromitację w oczach Obamy i tworzonej przez niego administracji.
- Jaką rolę w relacjach Polski ze Stanami Zjednoczonymi odgrywają prywatne znajomości między urzędnikami państwowymi. Np. wiemy, że Kancelaria Prezydenta ma lepsze kontakty - paradoksalnie - z demokratami, a np. minister Sikorski z republikanami...
- Prywatne znajomości i sympatie są mniej istotne niż to się wydaje. Polityka zagraniczna państwa nigdy się na nich nie opiera, bo stosunki międzynarodowe nie mają nic wspólnego z życiem towarzyskim. Amerykanie nie będą wybierać czy lepiej im się współpracuje z PiS-em czy z PO, czy może z PSL-em. Wybór zostawią Polakom. "Robić politykę" będą z Polską jako całością, a nie kimkolwiek konkretnym w strukturach władzy.
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas
Politolog, amerykanista. Ma 50 lat.