"Super Express": - Rozpoczynamy dyskusję o relacjach Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Nie potrafimy jednak zdobyć się na chłodną analizę, kiedy nasi Czytelnicy w licznych telefonach do redakcji sugerują jasną tezę: w ciągu dwudziestu lat wolnej Rzeczypospolitej stosunki między naszymi państwami nie były jeszcze aż tak złe. A czarę goryczy przepełniła rezygnacja administracji Baracka Obamy z budowy w Polsce elementów tarczy antyrakietowej.
Lech Wałęsa: - Zatem Czytelnicy "Super Expressu" mają rację. Pewne wątpliwości mieli jeszcze politycy. Ale zapewniam: już więcej mylić się nie będziemy. Proszę przyrównać tę sytuację do atmosfery przy stole pokerowym. Mieliśmy swoje wyobrażenia o partnerze, ale nastąpiła chwila, kiedy sprawdziliśmy karty i wszystko stało się jasne: Ameryka pracuje tylko dla siebie. Teraz, gdy mamy już tę wiedzę, musimy zapamiętać zasadę: Ameryka pracowała, pracuje i będzie pracować tylko dla siebie. Wcześniej tego nie dostrzegaliśmy, bo nie było możliwości sprawdzenia.
- Jaka nauka płynie z tego rozczarowania?
- Stany Zjednoczone są potężnym krajem, który odnosi liczne sukcesy w wielu dziedzinach - przywykł do tego. Wiele państw - większych i mniejszych terytorialnie i ludnościowo od USA - marzy o tym, by posiadać choć zbliżone sukcesy, zbliżoną pozycję. Trzeba się uczyć od Amerykanów. Dziś dali nam bolesną, ale cenną lekcję: trzeba myśleć tylko o własnym interesie, nie robić niczego, co nie jest po drodze z tym interesem. "Super Express", jak pan przyznał, nie potrafi się zdobyć na chłodną analizę. A tego dziś najbardziej potrzebujemy. Trzeba przeanalizować nasze długoletnie kontakty z Ameryką - zobaczyć, które obietnice spełniła, a które deklaracje zostały bez pokrycia - i postawić sobie za cel myślenie wyłącznie o tym, co jest dobre dla naszego kraju. O to, co jest dobre dla Ameryki, Ameryka sama zadba. Wykorzystali nas dla własnych celów. Apeluję do polskich polityków o zweryfikowanie stosunków ze Stanami Zjednoczonymi.
- Czy spodziewał się pan tego, że sprawdzenie kart przyniesie taki efekt - że Amerykanie nie zbudują tarczy w Polsce i w Czechach?
- Nie można było nie mieć takich obaw, gdy obserwuje się politykę, jaką uprawia prezydent Barack Obama. Ale że zostaniemy potraktowani aż tak nieładnie... no, to było szokujące! Lekceważący stosunek do nas - odebrany przez Polaków jako zdrada - został okazany równo w 70. rocznicę wielkiej tragedii naszego kraju, gdy przy milczeniu sojuszników dostaliśmy nóż w plecy od Sowietów w czasie, gdy walczyliśmy z niemiecką agresją! W niedawnym liście do amerykańskiego prezydenta ja i wybitni politycy z naszego regionu - byli prezydenci i szefowie dyplomacji państw Europy Środkowo-Wschodniej, zwracaliśmy uwagę, że Stany Zjednoczone powinny poświęcać więcej uwagi tej części Europy, która zadziwiła świat, rozbijając komunizm. Barack Obama zlekceważył nasze słowa i udowodnił, że jego kraj wykorzystuje inne kraje dla swoich celów. Ale, powtarzam, nie gorączkujmy się. Po prostu wyciągnijmy z tego wnioski.
Lech Wałęsa
Prezydent RP w latach 1990-1995
Amerykanie wyzwolili nas od złudzeń "Super Express": - Przez dwadzieścia lat stosunków między wolną Rzeczpospolitą a Stanami Zjednoczonymi jeszcze nigdy nie zostaliśmy tak arogancko potraktowani przez mocarstwo, z którym wiąże nas sojusz i któremu wiernie pomagamy podczas misji wojskowych...
Zdzisław Najder: - Rzeczywiście, przydarzyła się wpadka.
- Wpadka?!
- I nic więcej. Mam na uwadze datę - że zmianę amerykańskiej decyzji na temat rozmieszczenia tarczy antyrakietowej ogłoszono 17 września, w rocznicę tragicznego wydarzenia w historii Polski.
- Nie szata zdobi człowieka. Mniejsza o datę, ważne są skutki, jakie pociągnie za sobą decyzja Amerykanów.
- Stany Zjednoczone nie obiecywały Polsce, że tarcza ma chronić Polskę. My to sobie wyobraziliśmy.
- Polskę miała chronić obecność amerykańskich wojsk. Ponadto wszyscy widzieliśmy, jak Radosław Sikorski i Condoleezza Rice podpisują umowę o tarczy...
- Stany Zjednoczone nie podpisały żadnego dokumentu, w którym by się zobowiązały wobec Polski do czegoś więcej niż przestrzeganie piątego artykułu traktatu waszyngtońskiego, czyli osiągniętego w 1949 r. porozumienia, które umożliwiło powstanie NATO. Ów piąty artykuł - najważniejszy z czternastu -- mówi, że każdy atak na któregoś z członków NATO powinien być interpretowany przez pozostałe państwa członkowskie jako atak na nie same. W ostatnich latach niejeden raz obydwa kraje deklarowały zacieśnianie współpracy i tych deklaracji nikt nie odwołał.
- To się nazywa gołosłowność.
- Rząd Baracka Obamy jest bardziej uczciwy w stosunkach z Polską, bo nie podsyca złudzeń i nie stara się psuć stosunków Polski z Niemcami i Francją, do czego prowadziła polityka poprzedniego rządu USA.
- Obecność strategicznej amerykańskiej instalacji w Polsce mogłaby skutkować wzmożeniem amerykańskich inwestycji w naszym kraju. Krótko mówiąc: byłaby szansa na zarobek.
- Znowu głównie w naszym wyobrażeniu. Takie wyobrażenie było też argumentem za kupieniem myśliwców F-16. Wydaliśmy na nie olbrzymie pieniądze i teraz jesteśmy rozczarowani.
- Czy pan w ogóle nie podziela rozgoryczenia postawą Stanów Zjednoczonych wobec Polski?
- Najważniejsze dla nas jest zrozumienie, że zagrożenie ze strony Rosji nie ma charakteru militarnego, tylko polityczny i ekonomiczny. Przed zagrożeniem militarnym chroni nas NATO, natomiast poprawianie naszego bezpieczeństwa poprzez umacnianie odrębności Białorusi i Ukrainy jest możliwe przy użyciu innych środków niż zbrojenia. I tych środków powinniśmy szukać u naszych partnerów z Unii Europejskiej, bo bliżej im - niż Stanom Zjednoczonym - do uznania tych spraw za ważne również dla siebie.
- Polska opinia publiczna już wydała swój osąd: zostaliśmy zdradzeni. Dlaczego administracja Obamy nie chce osłodzić naszej goryczy, chociażby przez zniesienie obowiązku wizowego dla Polaków, żeby pokazać, że traktują Polskę po partnersku. Do tego nawołują w USA już nie tylko republikanie, ale również demokraci...
- Ależ pytam: co zrobił dla Polski prezydent Bush? Amerykanie nie przejmują się przesadnie polską opinią publiczną. Oni nie namącili nam w głowach, my sami to sobie zrobiliśmy. Co więcej, utrudnialiśmy Amerykanom stosunki z Rosją, ponieważ przedstawialiśmy plany amerykańskich inwestycji w Polsce jako gest antyrosyjski. Dla nich to było niewygodne.
- Jeżeli mamy działać jak Amerykanie, powinniśmy interesować się tym, co jest wygodne dla nas...
- Dla nas też było to niewygodne, bo wmawianie światu, że tarcza nas ochroni przed Rosją, ułatwiało jej uruchamianie swojej propagandy. Barack Obama wyzwolił nas od złudzeń - i jest to wyzwolenie pożyteczne dla wszystkich.
- Również dla Rosjan, którzy jawnie się cieszą.
- Bo łatwo im było obalić nasze złudzenia, niemające nic wspólnego z intencjami Amerykanów.
Zdzisław Najder
Ekspert od spraw międzynarodowych, historyk literatury, były dyrektor Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa