Premier Tusk z wielką pompą objeżdżał w ubiegłym tygodniu cztery miasta, które za kilkanaście dni będą arenami Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Z Warszawy do Poznania udał się śmigłowcem. Z kolei w Poznaniu wybrał inny środek lokomocji - pociąg InterCity do Wrocławia.
Przed odjazdem premier stanął w kolejce do biletowej kasy. Kupił bilet i w towarzystwie swojej świty zasiadł w przedziale drugiej klasy. Po chwili pojawił się konduktor. W świetle kamer i błyskach fleszy skasował bilet szefa rządu. Premier mógł kontynuować swą podróż bez przeszkód.
Donald Tusk z biletem w ręku to niecodzienny widok. Tylko że szef rządu jest także posłem, któremu przysługują bezpłatne przejazdy środkami lokomocji. Mógł też z nich skorzystać w pociągu. - Premier jako poseł może jeździć pociągami InterCity za darmo. Wynika to z przepisów ustawy - mówi "SE" Małgorzata Sitkowska, rzecznik PKP InterCity.
Pół biedy, gdyby premier z własnej kieszeni wydał 92 zł na przejazd. Za to można byłoby go nawet pochwalić. Ale za bilet zapłaciła Kancelaria Premiera. - Bilet kolejowy dla premiera został zakupiony przez Sekretariat Prezesa Rady Ministrów - informuje nas Centrum Informacyjne Rządu. I po co ta ściema, panie premierze?!