Autor "ulotki" postanowił na papier przelać swoje żale. Napisał, że głosował na Lecha Kaczyńskiego i nie ma z tego nic... oprócz kryzysu. Od frustrata oberwało się też innemu politykowi. "Ale lepiej być ch... niż złamanym k... jak Palikot" - kończył autor obraźliwej notatki i na samym dole podał numer swojego telefonu komórkowego.
Policjanci szybko pojawili się w pobliżu hipermarketu i natychmiast zdjęli kartkę z wulgaryzmami. Obok niej zastali Janusza M. Mężczyzna pochwalił się, że to on powiadomił mundurowych.
Szybko przyznał się, że jest autorem wulgarnej kartki. Przekonywał, że powinien ponieść karę za znieważenie głowy państwa. Był pewien, że zostanie aresztowany. Liczył na to, bo jak powiedział, nie ma gdzie mieszkać - pisze "Polska Kurier Lubelski".
Niestety, jak podkreśla gazeta, na razie nic nie wyszło z jego planów. Nie postawiono mu żadnych zarzutów. Nie wiadomo, czy w ogóle do tego dojdzie. Okazuje się, aby zostać skazanym za znieważenie prezydenta, trzeba dokonać tego publicznie.
Badający sprawę nie mają pewności, czy w tym przypadku miało ono miejsce. Wywieszoną kartkę widział Janusz M. i wezwani przez niego policjanci. Niewykluczone, że mężczyzna poniesie karę nie za przestępstwo, ale wykroczenie i będzie się tłumaczył za wprowadzenie policji w błąd. Za taki występek można dostać grzywnę lub trafić do aresztu najdłużej na 30 dni.