Poszło o wypowiedź dla radia TOK FM, w której Żaryn otwarcie podważał status pokrzywdzonego przyznany Wałęsie przez IPN, gdy Instytutem kierował prof. Leon Kieres.
- Lech Wałęsa otrzymał go w sytuacji niewyjaśnionej, jeśli chodzi o życiorys. Mieliśmy dylemat, czy należy przeciąć tego typu wrzody tkwiące w historii instytucji, czy udawać, że tych wrzodów nie ma - powiedział Żaryn.
Kontrowersyjna wypowiedź kosztowała odznaczonego przez prezydenta Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski historyka stanowisko. Jak poinformował rzecznik IPN Andrzej Arseniuk, w związku z wypowiedzią radiową Żaryn oddał się do dyspozycji Janusza Kurtyki, a ten podjął decyzję o odwołaniu go z funkcji dyrektora od 15 kwietnia.
Lech Wałęsa nie jest zadowolony z tego, że Żaryn stracił stanowisko, bo - jego zdaniem - to nic nie zmieni. Były prezydent jest oburzony faktem, że Żaryn podważył stanowisko, które potwierdził niezawisły sąd.
- Wolałbym, żeby zamiast zwalniać kogoś z IPN, jego pracownicy szanowali prawo. Polska to nie jest Dziki Zachód - podkreślił w TVN24 były prezydent.
Wywołany do tablicy historyk nie chce jednoznacznie komentować sprawy. Mówi o tym, że lepiej dla niego byłoby, gdyby nie mówił głośno wszystkiego, co myśli.