Obłudnik Armstrong

2007-10-04 23:10

Prawie zapłakałem rzewnymi łzami, słuchając w jednej z angielskich telewizji Lance'a Armstronga. Siedmiokrotny zwycięzca Tour de France użalał się nad swym rodakiem, koksiarzem Floydem Landisem ukaranym za doping dwuletnią dyskwalifikacją i odebraniem mu honorów zwycięzcy ubiegłorocznego Touru.

To okropne. Wydali na Floyda wyrok śmierci na podstawie niepewnych wyników badań antydopingowych - bronił koksiarza.

Badania były absolutnie pewne. Można byłoby powiedzieć, wart koksiarz dopingowicza. Już właściwie nikt w kolarskim światku nie wierzy bowiem także w czystość Armstronga, jest wiele pośrednich i bezpośrednich dowodów, że on również się dopingował. Ale Armstrong nie został ukarany, bo amerykańska Temida od dawna przymyka oko na swoich sportowych gwiazdorów podejrzanych o doping.

Armstrong, broniąc Landisa, domaga się zaniechania walki z dopingiem. Można go zrozumieć, bo w ten sposób broni także siebie. Nie można natomiast zrozumieć, gdy obłudnik pokazuje palcem, że inni są także winni, też stosują nieczyste gry w sporcie.

- Popatrzcie na drużynę New England (jej trenerzy podsłuchiwali komendy zawodników przeciwnej drużyny, dzięki czemu wiedzieli, na jaki atak się przygotować - przyp. Aks), popatrzcie na ukarany w Formule 1 zespół McLarena. Tam w sporcie, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze, dzieją się nieczyste rzeczy - argumentował Armstrong.

Dobrze, że obłudny Armstrong zakończył już karierę. Szkoda jednak, że nadal próbuje robić kibicom wodę z mózgu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają