"Super Express": - Sondaż "Rzeczpospolitej" wykazał spadek poparcia dla PO o 7 proc. i wzrost PiS o 8 proc. W ciągu dwóch tygodni od poprzedniego badania różnica zmalała o 15 proc.
Prof. Kazimierz Kik: - To duża zmiana, ale z podobnymi wahaniami mieliśmy już do czynienia wcześniej. Gdyby ten wynik powtórzył się w kolejnych badaniach, oznaczałby jednak nie tyle zysk PiS, co stratę PO. Ten sondaż potwierdza też obawy lub nadzieje, że system partyjny utrwalił się w układzie dwupartyjnym. Oraz to, że wciąż mamy koniunkturę dla prawicy.
- Co zaważyło na tym spadku? Zmęczenie ludzi rządem Tuska czy też błędy popełnione przez tę ekipę?
- Wiele zaniechań, które musiały zostać zauważone. Przede wszystkim, nierozwiązanie sprawy stoczni. To, w jaki sposób rząd zajmował się tą sprawą, urągał logice. Ciągła partyzantka, obietnice, lekceważenie. Wyraźnie widać, że PO nie ma pomysłu na stocznie, bo nie można za taki uznać ich likwidacji. Drugą sprawą jest Afganistan i odejście gen. Skrzypczaka, uznanego eksperta. Na stanowisku został polityk amator. A to oznacza zubożenie interesu narodowego. Gdybyśmy taką metodą rozwiązywali spory w innych dziedzinach życia, czekałaby nas tragedia. Pod względem profesjonalizmu politycy są dziś najniżej ocenianym zawodem w kraju. Trzecią kwestią był spór wokół mediów publicznych, kiedy Platforma straciła intelektualistów i ludzi kultury. A właśnie doprowadzenie do przekonania, że elity popierają PO, było mistrzowskim posunięciem w kampanii. Dziś twórcy podkreślają swoje rozczarowanie Tuskiem. I to musiało się odbić na sondażach.
- Politycy PO będą zapewne tłumaczyli, że spadek poparcia to koszty kryzysu gospodarczego.
- Nie sądzę. Mimo wszystko Platforma jest wciąż postrzegana jako partia, która radzi sobie z kryzysem lepiej niż konkurenci. I przez to ten spadek poparcia może być dla niej jeszcze bardziej alarmujący. PO zapomina, że wielu potraktowało głosowanie na nią jako wybór mniejszego zła, szukając anty-PiS. A teraz zraża ich do siebie brakiem profesjonalizmu, ograniczając swoją aktywność do braku działań bądź rażących błędów. Ale na odejściu tych wyborców na razie nikt nie zyskuje.
- W tym samym badaniu PiS zyskał przecież aż 8 proc.
- Tak, ale raczej odzyskał swój dawny elektorat, niż przejął go od Platformy. Sądzę, że straty PO przełożą się raczej na zobojętnienie wyborców i spadek frekwencji. Żadna ze stron sporu nie jest szczególnie profesjonalna ani nie ma konstruktywnego pomysłu na Polskę. Zagrożeniem dla Platformy jest też fakt, że PiS jest lepiej osadzony i aktywniejszy na prowincji. W bliskim mi regionie świętokrzyskim PO jest niewidoczna, a Gosiewski buszuje. To musi kosztować. Polska B jest jednak liczniejsza od Polski A.
Prof. Kazimierz Kik
Politolog, wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Politycznych PAN