Pani Helena widzi coraz gorzej. Niestety, na leczenie nie ma większych szans. Jej wiek i sytuacja rodzinna nie pozwalają na to, by szukała lekarza gdzieś dalej od miejsca, gdzie mieszka. Ratunku musi szukać u siebie, w Siedlcach. Obecnie pierwszy wolny termin na planowe zabiegi w siedleckim szpitalu to luty 2018 roku. Pani Helena miałaby wówczas 87 lat. - Boję się, że wtedy będę już ślepa i operacja mi nie pomoże albo umrę, zanim lekarze zajmą się mną - mówi. Przypadek emerytki z Siedlec nie jest czymś wyjątkowym. - W Europie nigdzie nie czeka się tak długo na wykonanie operacji zaćmy jak w Polsce - mówiła ostatnio na konferencji lekarzy prof. Iwona Grabska-Liberek, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Okulistycznego. - W Polsce zaćmę ma od 800 tys. do ponad miliona osób. Kontrakty z NFZ pozwalają nam rocznie zoperować tylko ok. 20 proc. z nich plus 15 proc. dodatkowo w placówkach prywatnych - powiedziała prof. Grabska-Liberek.
A do tego lekarze i pacjenci są zaniepokojeni nowym pomysłem urzędników z Ministerstwa Zdrowia. Zgodnie z nim od stycznia do leczenia zaćmy kwalifikować mieliby się jedynie pacjenci, którzy mają zachowane 40 proc. prawidłowego widzenia. Co to oznacza? Tyle, że taka osoba ma problem z rozpoznaniem twarzy, nalaniem wody do szklanki, kompletnie nie nadaje się do pracy. Specjaliści ocenili, że to, co proponują urzędnicy Bartosza Arłukowicza (43 l.), to bardzo zły pomysł. Ministerstwo obiecało poprawić swój projekt. - Na razie nic się nie zmieniło - mówi Małgorzata Pacholec, dyrektor Polskiego Związku Niewidomych.
- Nie wierzę, że doczekam się na operację zaćmy. Nie łudzę się już, że zrobią mi zabieg, zanim zejdę z tego świata. Nie stać mnie na prywatną operację i szybciej stracę wzrok, niż ktoś się mną zajmie. To skandal, że my ludzie starsi jesteśmy niedostrzegani.
Zobacz też: WYPADEK Giżyńskiego - ZDJĘCIA: Poseł PIS CUDEM uniknął śmierci! Strażacy wyjmowali Zbigniewa Girzyńskiego ze ZMIAŻDZONEGO auta