Wszystko po to, by zwrócić uwagę na sprawę topniejących lodowców w Himalajach. Tuż przed szczytem klimatycznym w Kopenhadze. A potem świat cały rzuci się ratować te lodowce. Bo nic lepszego nie ma do roboty - drwił szwagier.
Z wyjątkiem prezydenta Łodzi, niejakiego Kropiwnickiego. Ten ci światowy polityk kolejny już raz (10 grudnia) zorganizuje w Brukseli polską wigilię na 300 prominentów, fundowaną z bogatego łódzkiego budżetu, czyli przez podatników. Koszt, bagatela, może z 300 tysięcy. I cel - jak w przypadku himalajskich lodowców - szczytny. Bo przecież miasto musi się promować, jeśli chce uzyskać piękny tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Sam Kropiwnicki już z dawna wprowadza kulturalne standardy w swoim mieście. Choćby walcząc o estetyczny wygląd strażników miejskich. - Gdzie masz, ch..u, czapkę? - wrzasnął kiedyś do jednego z nich. Tak kulturalnie...