Historyczności istnienia Jezusa nie zaprzeczali nawet uczeni radzieccy. Nawet datowali jego narodziny na 4 rok przed naszą erą. Tak jak nie ma pewnej daty śmierci Chrystusa, tak nie wiadomo na sto procent, kiedy przyszedł na świat. To co ważnym jest dla historyka nie jest istotnym, samym w sobie, dla wierzących. – Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę z odmiennego podejścia do chronologii u wielu starożytnych. My podajemy rok wydarzeń w historii, aby dokładnie wiedzieć, ile czasu upłynęło od nich do współczesności. Natomiast starożytni starali się zestawiać interesujące ich fakty z osobami i wydarzeniami, które według nich miały znaczenie dla tych faktów. Zatem nie oznaczali daty za pomocą liczby wskazującej na rok liczony względem czasu niepowiązanego z datowanym faktem. W Biblii znajdujemy przykłady tego obliczania czasu, odmiennego od naszej chronologii – wyjaśnia biblista, ks. prof. dr hab. Artur Malina (Uniwersytet Śląski).
Pomocy w względnym ustaleniu daty narodzin Jezusa można szukać w zapiskach rzymskiego historyka Józefa Flawiusza. Wskazał on datę śmierci Heroda Wielkiego. Stało się to w 749. roku od założenia Rzymu, a według ewangelistów Chrystus miał się urodzić dwa lata wcześniej. Według historyków współczesnych Herod Wielki zmarł był w 2 r. p.n.e. Jednak nie o dacie narodzin Jezusa mamy rozprawiać, ale o tym od kiedy świętowane jest Boże Narodzenie. Dlaczego nie od tzw. samego początku, czyli po jakimś czasie od Jego śmierci? – Nowy Testament pokazuje, że pierwsi wyznawcy Jezusa nie byli zainteresowani datą Jego urodzin, lecz tylko ich znaczeniem dla świata jako przyjścia światłości – Ewangelia św. Jana czy oświecenia pogan – Ewangelia św. Łukasza – podkreśla biblista, który – nie bez racji – uważa, że dziś każdy chrześcijanin powinien obchodzić Boże Narodzenie codziennie. Nie uważacie, że teolog ma rację?
Z podanych wyżej przyczyn i z tej racji, że przez parę wieków po narodzinach i śmierci Jezusa chrześcijaństwo było w Imperium Romanum na cenzurowanym (eufemistycznie to określając), to i świętowania Bożego Narodzenia nie wpisano w kalendarz liturgiczny gmin chrześcijańskich. Zmieniło się to wraz ze zmianą statusu chrześcijaństwa w systemie religijno-politycznym Rzymu. Pierwsza pisemna informacja o święcie Bożego Narodzenia obchodzonym 25 grudnia pochodzi z roku 356. Co prawda dopiero w 380 r. (na mocy edyktu edykcie tesalońskiego wydanego przez Teodozjusza I Wielkiego) chrześcijaństwo zyskało w Imperium status religii państwowej, to jednak już wcześnie, bo w roku 313 r. cesarz Konstantyn Wielki wydał edykt mediolański, który zagwarantował chrześcijaństwu – jak by to się dziś określiło – osobowość prawną. Można powiedzieć, że oba ta edykty wydano w myśl zasady: „jak trwoga, to do Boga”.
W IV wieku chrześcijaństwo było już silną strukturą społeczno-religijną, a stary porządek wielobóstwa i Imperium Romanum, złote lata miały już za sobą. Określając to wprost: zaistnienie świąt Bożego Narodzenia było tyleż faktem religijnym, co politycznym. Chrześcijaństwo wyrosło na znaczącą siłę, którego idei nie pokonały prześladowania w wcześniejszych latach istnienia Cesarstwa Rzymskiego. Było wówczas jedyną religią, która miała swoich męczenników za wiarę. Na tyle przekonywującą, że i cesarz w końcu się zewangelizował. Co prawda Konstantyn Wielki przyjął chrzest na łożu śmierci, co dla niektórych będzie potwierdzeniem tezy, że „jak trwoga to do Boga”, ale można stwierdzić też: że lepiej, że stało się to tak późno, niżby miało się nie stać.
„Nieprzypadkowo biskupi rzymscy wyznaczyli i zatwierdzili datę 25 grudnia jako święto Bożego Narodzenia. Miało być ono przeciwwagą dla obchodzonych w tym terminie, a więc w porze zimowego przesilenia, pogańskich uroczystości solarnych. Na Bliskim Wschodzie i w starożytnym Rzymie czczono perskiego boga słońca – Mitrę. Największe święto narodzin Mitry przypadało właśnie na 25 grudnia (Dies Natalis Solis Invicti – Dzień Narodzin Niezwyciężonego Słońca). W Rzymie z kolei był to czas świętowania narodzin bóstwa Sol Invictus. Rzymscy chrześcijanie natomiast od połowy IV wieku świętowali tego dnia narodzenie swojego Boga, którego nazywali go Słońcem Sprawiedliwości” – czytamy w artykule o historii Bożego Narodzenia Zakładu Naukowego im. Ossolińskich. A co w tej materii uważa prof. Malina, z którym swego czasu mieliśmy okazję o tym rozmawiać? – Tę interpretację potwierdza architektura wielu kościołów: w liturgii chrześcijanie zwracali się właśnie ku wschodowi, ponieważ w ten sposób wyrażali, że oczekują prawdziwego Wschodzącego Słońca, czyli orientowali się na Chrystusa.
Świętowanie, jak wszystko na tym łez padole, też podlega zmianom. W Polsce mamy dwa dni Bożego Narodzenia. We Francji, na ten przykład, tylko jeden. Katolika obowiązuje uczestnictwo w mszy w pierwszym dniu. W drugim jest wskazane. A drzewiej w Polsce świętowano dłużej, a i nazwy „Boże Narodzenie” próżno było szukać w kalendarzach. Przez wiele lat narodziny Jezusa świętowano przez... osiem dni. Od XVII w. – o połowę krócej. Dopiero od 1775 r. przyjął się trwający do tej pory zwyczaj świętowania przez dwa dni. Z czasem, w niektórych stronach świata, skrócony do jednego dnia. W Polsce przez wieki „Boże Narodzenie” było „Godnym Świętem”. To określenie utrzymało się (wg „Encyklopedii staropolskiej” Zygmunta Glogera) na niektórych wsiach do początku… XX w. Tak na marginesie: słowo „godny” pochodzi od… Domyślcie się co dawno, dawno temu oznaczało, a co w niektórych językach do dziś zachowało swe pierwotne znaczenie.