Oddajcie nam porwaną córcię!

2009-02-03 3:00

Błagamy, córeczko, daj znak życia - Anna (60 l.) i Franciszek (64 l.) Wrześniewscy ze Skarżyska-Kamiennej (woj. świętokrzyskie) składają ręce jak do modlitwy. Ich ukochana córka Kinga (30 l.) dziesięć miesięcy temu przepadła bez śladu.

Zrozpaczeni rodzice podejrzewają, że została porwana i cały czas jest więziona. Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie, ale na razie nie udało jej się wpaść na trop kobiety. - Mam przeczucie, że Kinga żyje - Franciszek Wrześniewski wciąż wierzy, że jeszcze kiedyś będzie mógł uścisnąć córcię.

Pan Franciszek do tej pory słyszy głos Kingi. Mężczyzna po raz ostatni rozmawiał z córką przez telefon 1 kwietnia ubiegłego roku. Kinga mówiła ojcu, że jeszcze tego samego wieczoru wybiera się do znajomych. Niestety, kobieta nigdy do nich nie dotarła.

Kinga Wrześniewska mieszkała w podkrakowskich Ściejowicach. Choć kobieta miała do dyspozycji dom swojego brata, który pracuje za granicą - mieszkała w nim sama.

Dlatego, gdy niczym w mrocznym thrillerze zniknęła z domu razem z samochodem, dużymi psami (dogiem i owczarkiem niemieckim), a także z laptopem i dwoma komórkami - nikt z najbliższych Kingi nie miał pojęcia, co się z nią stało. - 1 kwietnia umówiliśmy się, że następnego dnia Kinga do mnie zadzwoni. Ale gdy nie zadzwoniła, skontaktowałem się z jej przyjaciółmi, których miała odwiedzić. Kiedy powiedzieli mi, że u nich także jej nie było, zgłosiłem zaginięcie córki na policji - wspomina pan Franciszek. - Od tamtej pory Kinga nie dała znaku życia. Jakby się rozpłynęła w powietrzu - dodaje mężczyzna.

Krakowska policja natychmiast zajęła się tajemniczym zaginięciem kobiety. Przeszukano lasy, płetwonurkowie sprawdzali też, czy na dnie któregoś ze znajdujących się w pobliżu zbiorników wodnych nie leży samochód Kingi. Jednak prowadzone śledztwo nie dało żadnych odpowiedzi. Jak się dowiedzieliśmy, śledczy zainteresowali się byłym konkubentem kobiety, Władysławem P. (48 l.). Co ciekawe - mężczyzna odsiaduje właśnie 5-letni wyrok za udział w rozboju zakończonym śmiercią mieszkańca Skawiny. - Córka mówiła, że się go boi - wspominają rodzice. - Gdy ją pobił, sami poradziliśmy, by od niego odeszła - mówi pani Anna. - Nikogo nie oskarżamy, chcemy tylko odzyskać córkę - w oczach ojca szklą się łzy.

Zdesperowani rodzice dziewczyny wybrali się nawet do jasnowidza.

- Kilkakrotnie mi powtórzył, że Kinga żyje - wspomina ten seans pan Franciszek. - Opowiedział, że jest przetrzymywana gdzieś za granicą, słyszał głosy w obcych językach. Mówił też, że nie wyjechała dobrowolnie - opowiada mężczyzna.

- Teraz nie możemy nic więcej zrobić, tylko się modlić. Proszę, zwróćcie jej wolność - apeluje drżącym głosem Franciszek Wrześniewski.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają