Przez kilkanaście lat Jacek L. (38 l) znęcał się nad swą o pięć lat młodszą żoną Elżbietą. Jak twierdzili sąsiedzi, bił ją, kopał, szarpał za włosy, groził zakatrupieniem. Tak samo postępował ze swym 17-letnim synem. Wszystkiemu z założonymi rękoma przyglądali się sąsiedzi, bo przecież Jacek był poważanym biznesmenem, a jego żona właścicielką zakładu fryzjerskiego w centrum Zielonej Góry. W końcu kobieta nie wytrzymała i doniosła o horrorze, który przechodzi policji. Rodzinny kat usłyszał... wyrok w zawieszeniu. Ta postawa żony, która śmiała zeznawać przeciwko niemu, no i pobłażliwość sądu, jeszcze bardziej go ośmieliły, ale i rozsierdziły. Feralnego 25 maja ubiegłego roku wieczorem rzucił się na drobną, delikatną małżonkę z nożem kuchennym w dłoni. Zadał jej kilkadziesiąt ciosów w szyję i tułów, praktycznie odcinając głowę. Świadkiem tej masakry był ich 17-letni syn, któremu jednak udało się zbiec z miejsca zbrodni. Przybyli na miejsce policjanci potrzebowali aż dwóch par kajdanek, aby skuć rozwścieczonego bydlaka. Podczas procesu zbrodniarz cały czas nie okazywał skruchy. Winę zwalał na... zamordowaną żonę, która w wieczór 25 maja 2015 r. jakoby miała rzucić się na niego. Sąd nie dał wiary tym bredniom. Jacka L. skazano na dożywocie. Dodatkowo zielonogórski sąd zadecydował, że o warunkowe zwolnienie skazany będzie mógł się ubiegać po 40 latach. A w samych Płotach ludzie pytają dziś, czy ta surowa kara nie jest spóźniona? Na pewno nie przywróci życia drobnej, kruchej, lubianej przez znajomych, kochanej przez syna Elżbiecie.
Oderżnął głowę żonie! Posiedzi do końca życia [ZDJĘCIA]
Równo po roku od potwornej zbrodni do jakiej doszło w domku jednorodzinnym w Płotach koło Zielonej Góry sprawca, mąż zamordowanej kobiety, usłyszał wyrok: dożywocie z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie za... 40 lat.