Paul Newman był legendą kina. Piekielnie zdolny aktor i nie mniej ambitny reżyser pozostawił po sobie imponujący dorobek. A jego kariera rozpoczęła się tak niepozornie...
Aktor urodził się 26 stycznia 1925 roku w Clevland (USA). Dorastał jako syn właściciela sklepu sportowego. Choć Paul od małego przejawiał smykałkę do aktorstwa, jego ojciec chciał, by chłopak przejął rodzinny biznes. Kariera sklepikarza nie była mu jednak pisana. W 1956 roku po raz pierwszy nominowano go do Oscara za rolę w legendarnej "Kotce na gorącym blaszanym dachu". Wtedy jego kariera nabrała prawdziwego blasku. Łącznie Newman otrzymał aż 9 nominacji do nagród Akademii. W 1985 roku dostał Oscara za całokształt twórczości, a zaledwie rok później na jego półkę powędrowała statuetka dla najlepszego aktora za niezapomnianą kreację bilardowego mistrza w filmie Martina Scorsese "Kolor pieniędzy". Z rewelacyjnym skutkiem stawał też po drugiej stronie kamery, reżyserując takie obrazy, jak "Rachelo, Rachelo", "Bezbronne nagietki", "Harry i syn".
Paul Newman nie był jednak jedynie genialnym aktorem. Był wielkim człowiekiem. Zawadiacki uśmiech i uwodzicielskie spojrzenie przystojniaka przyprawiały miliony kobiet o zawroty głowy. Woda sodowa nie uderzyła mu jednak do głowy. Żonaty był zaledwie dwa razy. Z pierwszego małżeństwa z Jackie Witte miał trójkę dzieci. Z drugiego małżeństwa z Joanne Woodward na świat przyszły trzy córki. Związek z Woodward przetrwał aż 50 lat i stanowił istny ewenement w zepsutym świecie Hollywood. Aktor prężnie działał na rzecz pomocy potrzebującym. Zyski ze swych interesów przeznaczał na cele charytatywne.
Zmagający się z nowotworem płuc Newman przez ostatnie miesiące był przykuty do wózka inwalidzkiego. Po ostatniej chemioterapii lekarze dawali mu tylko kilka tygodni życia. Ich przypuszczenia okazały się niestety słuszne. Wielki aktor opuścił klinikę na własne życzenie, bo nie chciał umierać w szpitalnym łóżku. Do ostatniej chwili była przy nim jego ukochana żona.