Akcja rozpoczęła się punktualnie o godzinie 9. Pielęgniarki zebrały się w jednej z sal, gdzie spędziły trzy godziny. Ich pracę wykonywali w tym czasie lekarze oraz siostry oddziałowe. Taka forma protestu ma być kontynuowana do końca tygodnia. W poniedziałek pielęgniarki w ogóle nie zamierzają pojawiać się na oddziałach.
Dla sióstr zabrakło
Spór zbiorowy pielęgniarek i dyrekcji szpitala trwa od lutego. Konflikt zaognił się po tym, jak na początku października podwyżki dostali lekarze.
- Lekarzom udało się wywalczyć po 400 zł do podstawy pensji i 600 zł dodatku do końca roku. Nas satysfakcjonowałaby podwyżka odpowiednio po 200 zł - wylicza Hanna Konarska z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Tymczasem jeszcze niedawno dyrekcja proponowała pielęgniarkom wzrost pensji o 50 zł. - Teraz dyrekcja zaoferowała nam sto złotych brutto do podstawy. To śmieszne - uważa Hanna Konarska.
- Dla lekarzy mieli na podwyżki, a dla nas nie. Czujemy się niedoceniane. Dyrektor mówi o równości, ale dowartościowuje jedynie lekarzy - podkreślają rozgoryczone pielęgniarki.
Dyrektor rozkłada ręce
Podczas wczorajszego protestu pojedyncze pielęgniarki pozostały jedynie na oddziałach ratunkowym, ginekologii i położnictwa, reanimacyjno-internistycznym, OIOM-ie i w izbie przyjęć. Zebrane w sali siostry zastrzegały również, że w razie potrzeby są pod telefonem.
Marian Pakulski, dyrektor szpitala, przekonuje, że nie stać go na większe podwyżki niż 100 zł. Zapowiada, że jeśli sióstr to nie satysfakcjonuje, to więcej się z nimi nie spotka. Dyrektor jedyny ratunek widzi w prezydencie miasta.
W poniedziałek ma dojść do spotkania pielęgniarek ze wszystkich częstochowskich szpitali. Siostry mają wtedy m.in. uzgodnić, czy podobna forma protestu obejmie kolejne placówki.