W niedzielę odbędzie się wyścig o Grand Prix Monako. To najbardziej prestiżowy wyścig sezonu, a tor - ulubiony przez Roberta Kubicę. Czy przerwie na nim fatalną passę sześciu wyścigów bez punktu? - Zły los musi się wreszcie odwrócić - mówi "Super Expressowi" polski kierowca.
Zostawił apartament prezydencki
Kubica pod koniec ubiegłego tygodnia poleciał ze swoją narzeczoną Edytą Witas (25 l.) do portugalskiego kurortu Algarve. Mieli tam spędzić kilka miłych dni, połączonych z występem Roberta w turnieju pokerowym Unibet Open. Kierowca odpadł już pierwszego dnia imprezy. Choć do swojej dyspozycji Robert i Edyta mieli najbardziej luksusowy pokój hotelowy w całym mieście - apartament prezydencki w 5-gwiazdkowym hotelu Tivoli (jedna noc w nim kosztuje 800 euro), kierowca już następnego dnia rano wyjechał do siedziby zespołu BMW Sauber w szwajcarskim Hinwil.
- Potrzebują mnie, żeby przygotować bolid na wyścig w Monako - powiedział na pożegnanie zaprzyjaźnionym pokerzystom. Nie wiadomo, co powiedział swojej narzeczonej Edycie, która musiała skrócić urlop, ale zadowolonej miny zapewne nie miała...
Kubica liczy na niespodziankę
Rok temu w Monako polski kierowca zajął drugie miejsce. Na torach ulicznych zawsze radzi sobie znakomicie. Jednak w tym sezonie w pięciu wyścigach nie zdobył nawet punktu.
- Nie ma powodów do obaw. Oczywiście, lepiej by było, gdybym miał kilka punktów lub zwycięstw na koncie, ale rzeczywistość jest inna. Ciężko pracujemy nad poprawkami, już w Barcelonie zrobiliśmy spory krok naprzód. Myślę pozytywnie i liczę na to, że sprawimy niespodziankę w Monako - mówi Kubica.
Niedzielny wyścig to największa szansa dla Kubicy. W wąskich zakrętach bardziej od mocy samochodu liczą się bowiem umiejętności kierowcy.
- Poza Brawn i Red Bull stawka jest bardzo zbliżona. Na normalnym torze możesz być ósmy czy piętnasty. Ale na ulicznym jest dużo więcej czynników, które mogą pomóc osiągnąć dobry wynik - dodaje Kubica.