Pani Dorota ma czwórkę dzieci. Dziewięć miesięcy temu zaszła w kolejną ciążę. Wczoraj rano poczuła pierwsze bóle porodowe. Jej najstarszy 15-letni syn zadzwonił po taksówkę, która miała zawieźć mamę do szpitala.
- Przejechaliśmy może z kilometr - opowiada taksówkarz Jacek Pryczkowski (46 l.). - Nagle, gdy jechaliśmy ulicą Obywatelską, ta pani mówi, że dłużej chyba nie wytrzyma, że dziecko chce już wyjść. 20 lat jeżdżę na taryfie, ale takiej sytuacji jeszcze nie miałem. Zadzwoniłem po pogotowie i wezwałem na pomoc przechodniów, bo nigdy nie byłem przy porodzie - relacjonuje.
Przeczytaj koniecznie: Mielno. Magda Matera znalazła bursztyn wart 5000 dolarów
Obok do pracy szła akurat Alicja Cicha (46 l.). Gdy tylko zobaczyła wijącą się z bólu leżącą na ziemi panią Dorotę, natychmiast do niej podbiegła.
- Dzidziuś już leżał obok tej pani - mówi z przejęciem. - Ale miał problemy ze złapaniem oddechu. Wzięłam go więc na rękę, drugą delikatnie poklepałam w plecki. Wypluł z buzi śluz i usłyszałam takie sapnięcie. Potem zaczął normalnie oddychać i płakać. Popłakałam się razem z nim - zdradza.
Po chwili na miejsce przyjechała karetka. Lekarz odciął dziecku pępowinę, zawinął w ciepły kocyk i zabrał do auta. Po chwili na noszach wjechała tam zszokowana, ale szczęśliwa mama chłopczyka. Oboje trafili do Szpitala im. Madurowicza w Łodzi. Michaś został umieszczony w inkubatorze. Jest w dobrym stanie.