We wcześniej ekshumowanych zwłokach znaleziono takie rzeczy, jak gaziki i śmieci ze stołu sekcyjnego, a także kawałki drewna oraz grudy ziemi.
Przy wszystkich ekshumacjach schemat prezentował się zawsze tak samo: zwłoki nie zostały pochowane w ubraniach dostarczonych do Moskwy przez rodziny, ale były wrzucone brudne i nagie do plastikowych worków lub owinięte w czarne folie. Odzież zazwyczaj była kładziona na wierzchu.
- Zaskoczyło mnie nie tylko odkrycie w jednym z ciał gumowej rosyjskiej rękawicy, której użyto podczas sekcji, ale także zachowanie prokuratorów wojskowych obecnych podczas autopsji (...) Podchodziłem do ciał, przyglądałem się im uważnie, prosiłem o zabezpieczanie konkretnych dowodów. Zapytano mnie "po co"? Miałem przeświadczenie, że raczej próbują mnie blokować, zamiast zaangażować się w badania - mówi mec. Stefan Hambura, pełnomocnik rodziny śp. Anny Walentynowicz.
Decyzje prokuratury dotyczące kolejnych ekshumacji są wynikiem sfałszowania przez Rosjan dokumentacji medycznej ofiar katastrofy smoleńskiej. To właśnie z tego względu rodzina śp. Anny Walentynowicz domagała się otwarcia grobu. Ewa Kopacz, obecna marszałek sejmu, która zapewniała, że polscy patomorfolodzy uczestniczyli w sekcjach w Rosji, dotychczas nie zabrała głosu w tej sprawie.
Prokuratura wojskowa zapewnia, że w wypadku pojawienia się w toku śledztwa choćby najdrobniejszych wątpliwości, będzie dążyć do ich procesowego wyjaśnienia. Juz niedługo rodziny zapoznają się wynikami DNA ekshumowanych ciał i dowiedzą się, które szczątki należą do ich bliskich.