Czy lotnisko w Smoleńsku w ogóle nie było ochraniane przez polskie służby? Dlaczego Rosjanie nie zgodzili się przed lądowaniem samolotu wpuścić na płytę lotniska oficerów BOR? W trakcie śledztwa ws. katastrofy nieoficjalnie wyszło na jaw, że funkcjonariusze zamiast czekać na prezydencką delegację w Smoleńsku, byli w lesie katyńskim.
Przeczytaj koniecznie: BOR-owcy rozpoznali ciało prezydenta
Jak donosi radio RMF FM jeden z BOR-owców zeznał w prokuraturze, że żadnego z jego kolegów rankiem 10 kwietnia nie był na płycie lotniska Siewiernyj. Dlaczego? Rosyjskie służby nie wpuścili Polaków. Innego zdania był zaraz po katastrofie szef BOR, gen. bryg. Marian Janicki. Generał twierdził, że BOR czekał na lotnisku
Te niepokojące rozbieżności w sprawie ochrony w Smoleńsku dotarły do premiera Donalda Tuska.
Szef rządu żąda wyjaśnień, a reporterowi RMF FM udało się ustalić, że oficerów BOR rzeczywiście nie było na lotnisku wojskowym np. przy kontroli pirotechnicznej. Nie zgodziła się na to Rosyjska Federalna Służba Ochrony, bo obiekt należał do armii. Funkcjonariusz BOR miał to zabezpieczenie kontrolować.
Patrz też: Tak złożyli ciało Prezydenta do trumny - VIDEO, ZDJĘCIA