- Nie mam pojęcia, co tam się mogło palić. Może jakieś chemikalia - mówi z przerażeniem Marek Wasilewski, który mieszka w pobliżu Polfy. - Ogień był olbrzymi. Płonęło nawet drzewo, które stało w pobliżu tego magazynu. A nad całą okolicą unosił się olbrzymi słup czarnego dymu - opowiada.
Jednak strażacy uspokajają. - W tych pomieszczeniach nie były składowane żadne niebezpieczne substancje. Paliła się drewniana konstrukcja budynku - mówi asp. Piotr Tabencki (34 l.) z zespołu prasowego komendy miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. - Szybko udało się opanować żywioł i nie dopuścić, żeby przedostał się na inne zabudowania - dodaje.
Jeszcze przez wiele godzin nad Tarchominem unosił się swąd spalenizny. A mieszkańcy okolic z przerażeniem spoglądali w kierunku zakładów.