Okazuje się, że miliony użytkowników działek zyskały potężnego sojusznika w wojnie o zachowanie praw do swoich enklaw zieleni. Jest nim Jan Rulewski, senator partii rządzącej, a prywatnie działkowiec. Dlatego doskonale wie, ile pracy i poświęcenia trzeba było włożyć, aby dawne nieużytki zamienić w piękne, zielone fabryki tlenu, po które teraz swe macki wyciągają gminy czy deweloperzy.
>>> Działkowcy przerażeni! Zabierają nasze ogródki!
- To jest wielkie ograbianie ludzi z ich ciężkiej pracy i z ich ziemi! Przecież działkowcy, którzy są naturalnymi właścicielami ogrodów, włożyli w odrestaurowanie tych terenów ogrom wysiłku, poświęcenia i miłości. Oni tu przyszli po to, aby tworzyć dobro dla ludzi z miast. A tu nagle samorządy, dawni właściciele przypominają sobie o tych gruntach. Przecież to niedorzeczne! Pozwólmy dalej cieszyć się rodzinom tą zielenią, której i tak jest coraz mniej, bo zewsząd otaczają nas biurowce czy zamknięte osiedla. Dlatego w pełni popieram projekt obywatelski, a nie PO! - mówi w rozmowie z nami oburzony Jan Rulewski.
W sprawie ogrodów działkowych toczy się już więc prawdziwa wojna. Naprzeciw siebie stanęły dwa główne projekty ustaw w tej sprawie: obywatelski, za którym opowiada się PZD, i drugi, Platformy. Obrońcy działek twierdzą, że ustawa PO zmierza wprost ku likwidacji ogrodów. - Dzisiejsze prawa działkowców wygasną ( ), PO chce wywłaszczyć działkowców z majątku na działkach, znacjonalizować i skomunalizować majątek, który działkowcy wypracowali - głosi stanowisko PZD. Z kolei PO twierdzi zupełnie co innego. - Nie chcemy nikomu zabierać działek. Chcemy je oddać w ręce zwykłych działkowców tak, aby to oni, nie związek, mieli do nich prawa - przekonuje Lidia Staroń (53 l.) z PO.