Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego kontrolerzy biletów mają zbyt szerokie prawa i nadużywają swojej władzy w stosunku do pasażerów, podaje gazeta.pl. Przepis mówiący o tym, że pasażer, który nie wykona polecenia kontrolera, o pozostaniu w określonym miejscu, może zostać ukarany grzywną (w wysokości nawet do 5 tysięcy złotych) został zaskarżony przez prokuratora generalnego Wojciecha Sadrakuła. Prokurator przytoczył przykład kobiety, której skradziono portfel z biletem, gdy była w komunikacji miejskiej. Kobieta mimo tłumaczeń, że skradziono jej także bilet została uznana za gapowiczkę.
Czytaj: Wczoraj zasnął za kierownicą – dziś jeszcze nie wytrzeźwiał
Kontroler wysiadł z nią i kazał zostać w konkretnym miejscu: „Te przepisy naruszają konstytucyjny nakaz zachowania proporcjonalności w ograniczeniach praw i wolności obywatelskich, w tym konstytucyjnie gwarantowanej nietykalności i wolności osobistej” ocenił prokurator Sadrakuła.
Uprawnienia kontrolera ograniczone, ale nie zniesione
TK orzekł więc, że przepis narusza prawa obywatela do wolności osobistej i nietykalności. Ocenił także, że kara grzywny za niepodporządkowanie się poleceniom kontrolera jest nieproporcjonalna. „Pozycja jednej strony została nadmiernie wzmocniona. Na podstawie tego przepisu można ująć i ukarać w zasadzie każdego podróżnego, a nie tylko tego, kto nie ma biletu ani nie chce się wylegitymować” powiedziała w uzasadnieniu Trybunału Konstytucyjnego prof. Teresa Liszcz.
TK zaznaczył, że jeśli zaskarżony przepis zniknie z przepisów prawa przewozowego nie oznacza to, że kontrolerzy nie będą mogli sprawdzać biletów. Jeśli o to chodzi, to nic się nie zmieni, a gapowicze będą nadal łapani i... karani.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail