- Pana córka śpiewała dla Donalda Tuska. Ale pan wybrał inną polityczną drogę, czyli PJN. Będzie zgrzyt w rodzinie?
Paweł Rabczewski: - (śmiech) Córka jest apolityczna i tak zostanie. Śpiewając kilka lat temu piosenkę w telewizyjnym studiu, nie wiedziała, że to będzie dla Donalda Tuska. Spotkała się także z Lechem Kaczyńskim. Śpiewa dla wszystkich. A jeśli chodzi o mój start w wyborach, to na pewno będzie mnie wspierała. Co więcej, obawia się, że w Sejmie za bardzo będę się denerwował.
- W parlamencie nie tylko jest nerwowo, ale i śmiesznie. Posłowie zamiast pracować, urządzają sobie cyrki z obrad...
- Boję się o nich w Sejmie. Jak tam wejdę, to posłowie powinni zachowywać się bardzo spokojnie i pracowicie. Bo mogą zawału dostać, jak będę ich przywoływał do porządku (śmiech).
- Jako medalista mistrzostw świata i Europy w podnoszeniu ciężarów ma pan ciężką rękę. Może pan odpowiednio ustawić niektórych polityków.
- Postaram się, aby Sejm nie był kojarzony przede wszystkim z kłótniami polityków PO i PiS. Tam trzeba ciężko pracować, a nie kłócić się bez sensu.
- I w Ciechanowie były polityczne przepychanki, a raczej polowanie na pana. Wielu chciało mieć na listach Pawła Rabczewskiego: sportowca, a przede wszystkim ojca Dody.
- Owszem, były też inne propozycje. Ale ja zawsze chcę być z tymi ludźmi, z którymi się identyfikuję. Odsyłam do programu PJN. Po jego przeczytaniu każdy będzie wiedział, że jest najlepszy. Gwarantuje rozwój Polski w następnych latach.
- Nie czuje się pan wykorzystany przez PJN? Biorą pana tylko ze względu na nazwisko.
- Drugą kadencję pracuję jako radny Ciechanowa. Projekty, które tu realizuję, chcę zrealizować w całej Polsce. Mam mocne nazwisko. Pracowałem na nie przez 20 lat jako sportowiec, reprezentując Ciechanów i Polskę poza granicami kraju. Nie chcę być sejmowym celebrytą. Zgodziłem się kandydować do Sejmu, pod warunkiem że będę otwierał listę. Chcę pracować dla dobra wszystkich Polaków.
- Co konkretnie chciałby pan zrobić?
- W Ciechanowie zaproponowałem swój plan uzdrowienia sportu szkolnego. Chcę m.in. wprowadzić do szkół kolejne godziny WF-u i organizować szkolne kluby sportowe. Do tego lekarz, pielęgniarka i dentysta w każdej szkole. Poza tym zajęcia z dziećmi w czasie wolnym pod nadzorem fachowców, np. w wakacje. Koncentruję się więc na edukacji, sporcie i zdrowiu. Ponadto chciałbym włączyć się w opracowanie programu poprawy życia osób niepełnosprawnych i ubogich. Mam też i w tej dziedzinie doświadczenie, prowadzę klub osób niepełnosprawnych.
- Startując z PJN, ma pan niewielkie szanse na realizację tego projektu. Sondaże pokazują, że partia nie znajdzie się w Sejmie.
- To kolejne wyzwanie w moim życiu. PJN jest partią prorodzinną, mającą dobry program, dobre pomysły i nowych, zdecydowanych ciężko pracować fachowców. Jestem przekonany, że między innymi z tego względu ludzie będą głosować na jej polityków. I wierzę, że dostanę się do Sejmu.
- W jaki sposób córka wesprze pana w kampanii?
- Nie chcę córki wciągać w politykę. Oczywiste jest to, że ona mnie popiera. Wiem, że ludzie będą patrzyli na mnie i mówili, że to jest ojciec Dorotki, Dody. Ale to swoją osobą chcę udowodnić, że w Sejmie dużo zrobię.
- Wizerunek córki skandalistki pomoże panu?
- Córka tyle dobrego zrobiła dla Polaków, m.in. uczestniczyła w kampanii na rzecz przeszczepu szpiku kostnego, regularnie uczestniczy w wielu akcjach charytatywnych dla dzieci upośledzonych, chorych, że jej wizerunek może mi tylko pomóc. Jest dobrym dzieckiem. Jestem z niej dumny.
- Ale przecież tak często szokuje, zachowuje się bardzo kontrowersyjnie...
- To inna strona medalu. To wizerunek artystki, która śpiewa rocka. Dorotka jest bardzo dynamiczną osobą, inteligentną i dowcipną. Doskonale wie, co robi. Niektóre media źle interpretują jej zachowania. Ze swoich obserwacji widzę - i nie dotyczy to tylko mojej córki - że chętniej wszystko się krytykuje, niż chwali. A przecież artystów należy wspierać, to bardzo wrażliwi ludzie, którzy przecież tworzą dla nas.
- Ale Doda sama pracuje na ten skandaliczny wizerunek! Przykład z ostatnich dni: wzięła do ust długopis w kształcie penisa.
- Skandalem jest raczej to, że ktoś coś takiego wyprodukował, a ktoś inny sprzedaje. Córka lubi żartować i kiedy fan podał jej ten długopis, to obróciła sprawę w żart i pokazała, że ma do siebie dystans, nikogo nie obrażając. Przecież ona jako artystka musi też być aktorką. Powtarzam: ludzie źle interpretują jej zachowania. To była forma żartu.
- Podobno poznając partnerów córki, często pan mówi do niej "uciekaj, póki możesz".
- Są różne historie. Partnerom córki zawsze mówię, że Dorotka jest bardzo dynamiczną, wymagającą dziewczyną. Mężczyzna przy niej musi być bardzo silny i musi rozumieć artystę. Tylko taki może ją pojąć.
- Majdanowi i Nergalowi brakowało czegoś?
- Nie będę oceniał ich indywidualnie. Powiem ogólnie, że Dorotce brakuje prawdziwego mężczyzny. I tego jej życzę. Osoby opiekuńczej, zaradnej, prawdziwego faceta. I wielkiej miłości.