Noc z 22 na 23 listopada to najgorsza noc w roku. Dwa lata temu Ewa Tylman poszła na firmową imprezę. Nigdy z niej nie wróciła do domu. Prokuratura oskarżyła kolegę kobiety – Adama Z. o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Zdaniem śledczych mężczyzna wrzucił pijaną kobietę do lodowatej Warty. W czasie procesu w Sądzie Okręgowym w Poznaniu sędzia Magdalena Grzybek poinformowała o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa na nieudzielenie pomocy. Adam Z. natomiast wyszedł z aresztu i na rozprawy przyjeżdża ze swojego domu. Adrzej Tylman nie ukrywa rozczarowania takim obrotem spraw. Najgorsza jest jednak dla niego niewiedza… – Nadal nic nie wiadomo w tej sprawie – mówi załamanym głosem pan Andrzej. Jego zdaniem nie ma żadnych postępów w procesie. – Świadkowie uciekają w niepamięć, a to najgorsze co mogą robić – mówi Tylman, bo w ten sposób prawda nigdy nie wyjdzie na jaw. – Moim zdaniem są osoby, którym właśnie na tym zależy – mówi pan Andrzej.
Niestety to właśnie ta niewiedza nie pozwala Andrzejowi Tylmanowi i jego rodzinie przeżyć żałoby. Dla nich czas stanął w miejscu. – Gram, udzielam się, mam zajęcia, a mimo wszystko człowiek wciąż myśli o Ewie – mówi pan Andrzej. Córka była dla niego kimś wyjątkowym. – Gdybym mógł cofnąć czas, zatrzymałbym ją w rodzinnym Koninie i nie pozwolił jechać na tę imprezę – przyznaje mężczyzna. Niestety, takiej władzy nad losem nie ma. Dlatego ze łzami w oczach jak zawsze stanie na cmentarzu przy grobie, zapali świeczkę. – Najgorsze jest to, że nie mogę jej przytulić – mówi i zawiesza głos.
Jedno o czym teraz marzy, to by poznać prawdę. – Byłoby mi lżej, prościej – mówi. Niewiedza i nieświadomość jest najgorsza. Czy kiedyś pozna prawdę? Wyrok w głośnym procesie o zabójstwo Ewy Tylman być może już w kwietniu.
Zobacz także: Piękny gest ojca Ewy Tylman. Nagrał piosenki o zmarłej córce [WIDEO]