Zaginięcie Ewy Tylman. Odnalezienie zwłok w poniedziałkowy wieczór w miejscowości Czerwonak (około 10 km od Poznania) to prawdopodobnie przełom w poszukiwaniach 26-latki. Zdaniem policji, rzeczy osobiste znalezione przy ciele świadczą o tym, że to Ewa Tylman. Przy ciele zabezpieczono bowiem biżuterię, klucze oraz kartę kredytową na nazwisko Ewa Tylman. Co ważne, ubiór to dowód na to, że 25 lipca wyłowiono zwłoki zaginionej. Jak jednak poinformowała prokuratura, aby stwierdzić jednoznacznie, że to ciało Ewy Tylman trzeba będzie przeprowadzić badania DNA. Mogą one potrwać kilka tygodni.
Wiadomo, że w oględzinach zwłok nie brał udziału ojciec Ewy Tylman. - Muszę mieć wszystko na piśmie. Chodzi o wyniki szczegółowych badań. Przez chwilę myślałem o tym by, zobaczyć to znalezione ciało, ale zwłoki są w strasznym stanie. Gdyby to była Ewa, to wolę, by pozostała w mojej pamięci taką, jaką była - powiedział mężczyzna Głosowi Wielkopolski - stwierdził mężczyzna.
Podczas przewożenia zwłok do zakładu medycyny sądowej, doszło do skandalu. Jak podaje Gazeta Wyborcza, pracownicy zakładu pogrzebowego, robili sobie zdjęcia ze zwłokami kobiety. Policja prowadzi już w tej sprawie śledztwo.
Czytaj: Robili sobie zdjęcia z ciałem Ewy Tylman. OSTRA reakcja brata