Pan Roman (58 l.), ojciec Luizy Kobyłeckiej, przyznaje, że kiedy dowiedział się, że córka porzuciła detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, kamień spadł mu z serca. - To nie był facet dla niej, wykorzystał ją i tyle - twierdzi rozgoryczony. Luiza, jak już pisaliśmy, wyprowadziła się od detektywa, bo dowiedziała się, że nie był jej wierny. - To zwykły oszust, który wielokrotnie mnie zdradzał - stwierdziła dobitnie w rozmowie z "Super Expressem". Załamana kobieta uciekła nad Bałtyk. Chciała się wyciszyć, zapomnieć bolesne chwile. Ale jak się dowiedzieliśmy, jej śladem podążył kochanek... Czy uda mu się jeszcze raz przekonać do siebie Luizę? - On umie czarować. Mam jednak nadzieję, że córka nigdy do niego nie wróci - mówi ojciec kobiety. Mężczyzna wyznaje, że kiedy córka przedstawiła mu ukochanego, Rutkowski zrobił na nim dobre wrażenie. Przeciwna związkowi Luizy z Krzysztofem była za to żona pana Romana. - Tłumaczyła córce, że jest między nimi zbyt duża różnica wieku - wspomina. - Wszyscy też zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Krzysztof jest kobieciarzem, że wykorzystuje kobiety. Ale cóż... miłość jest ślepa.
W trakcie licznych wizyt Rutkowskiego z Luizą w domu jej rodziców oboje snuli plany na przyszłość. Sporo mówiło się o czekającym ich w bliżej nieokreślonej przyszłości weselu. - Chcieli się pobrać w jakimś egzotycznym miejscu - wyjaśnia tata kobiety.
Ale pan Roman, mimo tych planów, przeczuwał, że ten związek szybko się rozpadnie. Wszystko z powodu charakteru Rutkowskiego i jego zamiłowania do pięknych kobiet. - On wykorzystał córkę i wykorzysta każdą następną kobietę, która się z nim zwiąże - mówi. - Wiem, że Luiza przeżyła wstrząs, bo na pewno liczyła na dużo więcej. Ale z drugiej strony myślę, że dobrze się stało. Na Krzysztofie ciąży przecież wyrok więzienia. Ma pójść za kratki na dwa lata i sześć miesięcy. Jak by to małżeństwo wyglądało? - pyta.
Mężczyzna wierzy też, że to już definitywny koniec tego związku. - Mam nadzieję, że rozsądek i mądrość córki sprawią, że już do niego nie wróci.