Podczas poszukiwań "porwanej" Madzi Bartłomiej Waśniewski dał się poznać jako mężczyzna, który nie ujawnia emocji. 23-latek zachował spokój, nigdy nie pozwolił sobie na to, by rozpaczać przed kamerami. To oznaka niezwykłej odporności psychicznej, czy dowód na to, że wiedział, iż jego córka nie żyje?
Detektyw Krzysztof Rutkowski, który przebadał Bartłomieja wykrywaczem kłamstw jest pewien, że ojciec Madzi mówił prawdę. Jak w takim razie rozumieć jego wywiady w mediach, w których opisywał, że w dniu gdy miało dojść do porwania znosił wózek Magdy i widział na własne oczy jak żona idzie z córką do rodziców. Przecież Katarzyna W. powiedziała, że do wózka włożyła już martwą córkę...
Co wiadomo o ojcu Madzi? "Fakt" informuje, że na swoim profilu na portalu społecznościowym zamieścił zdjęcia jak siedzi na cmentarzu w garniturze albo w przebraniu Draculi. Internauci podejrzewali, że Bartłomiej należy do jakiejś sekty. On sa zaprzeczył.
Rodzice Madzi w sekcie?
- Ja i moją żona jesteśmy katolikami. Nie interesują mnie sekty, nigdy do żadnej nie należałem. Wampiry i wilkołaki to postacie, które są dla mnie ciekawe, ale nie utożsamiam się z żadnym ruchem, który ma z nimi coś wspólnego. Zdjęcia, które są na portalu, zamieściłem tuż po maturze. Zarówno to, na którym jestem na cmentarzu w garniturze i siedzę przy nagrobkach, jak i to, na którym przebrany za kostuchę chodzę po skateparku oraz to z figurą Draculi.To były takie żarty, choć przyznaję, że fascynowała mnie śmierć. Pisałem na ten temat nawet prace maturalną - wyjaśniał ojciec Madzi.
Pod jednym ze zdjęć jest wpis o sekcie likan, której członkowie, jak podaje Fakt, wierzą, że mogą stać się wilkołakami, jeśli złożą w ofierze człowieka, najlepiej dziecko. Pijąc krew zmarłego dziecka mogą przemienić się w mitycznego potwora.