Bartłomiej Waśniewski (23 l.) nie pojawił się mediach od czwartkowego wieczoru. Kiedy detektyw Krzysztof Rutkowski zawiózł Katarzynę W. (22 l.) w miejsce, które wskazała po raz pierwszy nie był wtedy przy żonie. Mężczyzna załamał się po tym jak żona wyznała Rutkowskiemu, że Madzia nie żyje.
Tuż po usłyszeniu tych dramatycznych wieści ukrył twarz w dłoniach i rozpłakał się. – Straciłem dwie osoby, które kochałem – powiedział po dłuższej chwili.
Ojciec Madzi został już przesłuchany przez prokuratorów z Katowic. Śledczy nie postawili mu żadnych zarzutów, ale to się jeszcze może zmienić. Wciąż bowiem nie wiadomo czy Katarzyna W. działała sama. Jedna z wersji branych pod uwagę przez śledczych mówi, że w ukryciu zwłok Madzi pomagał jej ktoś bliski. Czy był to mąż? A może brat, który nie pojawiał się przed kamerami i zastrzegł, że nie chce być zamieszany w tę sprawę?
Bartłomiej Waśniewski mógł kłamać w zeznaniach?
Wiele wątpliwości budzą zeznania Bartłomieja Waśniewskiego i jego wypowiedzi dla mediów. Katarzyna W. w rozmowie z Rutkowskim podkreślała, że męża nie było w domu gdy doszło do wypadku, bo poszedł do sklepu po pieczarki na pizzę. Ojciec Madzi w rozmowie z dziennikarzami "Uwagi" powiedział jednak, że pomagał żonie znieść wózek Madzi na parter i widział jak Katarzyna W. i córeczka odchodzą na spacer. Dopiero potem pojechał do sklepu.
Jak to możliwe? Czy ojciec Madzi mógł nie zauważyć, że jego córeczka nie żyje? Być może matka Madzi zawinęła córkę kocykiem tak dokładnie, że mężczyzna nie dostrzegł, iż jego córka jest martwa...
Jest też druga wersja tej tragicznej historii, którą jednak Rutkowski już wykluczył. Bartłomiej Waśniewski wiedział co się stało, bronił żony, a potem pomógł jej ukryć ciało. Prokuratorzy sprawdzają wszystkie wątki sprawy.