Do zdarzenia doszło 19 sierpnia na drodze krajowej nr 8 (nieopodal miejscowości Kuklice). To wówczas chłopiec wbiegł prawie pod koła samochodu jadącego tamtędy mężczyzny. Pan Robert zatrzymał się i próbował nawiązać kontakt z chłopcem, jednak ten przez dłuższą chwilę płakał i był względem niego nieufny. Dopiero po ok. 10 minutach chłopczyk zdradził, jak się nazywa i że "tata odwiózł mamę do kościoła, a jego zostawił w polu kukurydzy, żeby go przestraszyć".
Jak informuje polsatnews.pl mężczyzna zdecydował się zawieźć zagubione dziecko na posterunek policji w Kobierzycach. Tam dziecko dostało jednak kolejnego ataku paniki i nie chciało opuścić jego samochodu. Pan Robert zadzwonił więc do swojego znajomego, który mieszkał w pobliżu. Dzięki Bogu powiedzenie, że "świat jest mały" okazało się prawdziwe, gdyż ten znał nazwisko i adres rodziców chłopca. Pojechał więc tam i oddał dziecko dziadkom, którzy nie mieli pojęcia o zaginięciu swojego wnuczka. Dali jednak panu Robertowi do zrozumienia, że to nie pierwsza taka sytuacja, przez co ten zdecydował się nie zostawić tej sprawy i powiadomić policję.
St. sierż. Dariusz Rajski z Komendy Miejskiej we Wrocławiu w rozmowie z Wirtualną Polską przyznał, że policja zajmuje się już tą sprawą. Jak mówił: - Trafiło do nas takie zgłoszenie. Chłopiec został porzucony na polu kukurydzy. Wyjaśniamy sprawę.
Zbulwersowanie tą sprawą na swoim FB wyraził znany łowca pedofilów, Krzysztof Dymkowski, który napisał: