- Dałby Bóg, żeby przeżyła. Takie nieszczęście! - załamują ręce sąsiedzi Dominiki i Marcina. - To bardzo porządni ludzie. Kochają swoje dzieci nad życie, a Amelka to ich oczko w głowie. Taka rezolutna, ruchliwa – dodają.
Właśnie ta ruchliwość 15-miesięcznej dziewczynki była prawdopodobnie przyczyną tragedii, która wydarzyła się w niedzielę w Kosztowie. Tego dnia Marcin B. ze swoją żoną Dominiką i trójką dzieci bawili na chrzcinach u rodziny.
- Po uroczystości wrócili do domu, ale tylko na chwilę, bo chcieli gdzieś jeszcze pojechać – opowiadają sąsiedzi. - Marcin zaparkował, Dominika zabrała dzieci do domu, a wtedy on postanowił zawrócić samochodem. I wtedy to się stało...
Zajęta czymś Dominika musiała na chwilę stracić z oczu Amelkę, a wtedy ona wymknęła się z domu i pobiegła do taty. On jej nie zauważył, bo nie było jej widać zza auta. Dopiero gdy poczuł uderzenie, zdał sobie sprawę z tego, co się wydarzyło.
Natychmiast wezwano pomoc. Transport ciężko rannego maleństwa do specjalistycznego szpitala w Bydgoszczy wzięło na siebie pogotowie lotnicze. – Mimo to stan dziecka jest poważny. Znajduje się w śpiączce farmakologicznej – mówi Paweł Ciesielczyk z Prokuratury Rejonowej w Chodzieży, która wyjaśnia okoliczności tragedii.
Już wiadomo, że tata Amelki, choć był trzeźwy, nie uniknie prawnych konsekwencji – usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. - Jest załamany. Przyznał się do wszystkiego. Złożył wyjaśnienia, podkreślając dynamikę wydarzeń i niezamierzony sposób działania – dodaje Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.