Do tragedii doszło w nocy z 1 na 2 stycznia 2010 roku w mieszkaniu Marty w Białymstoku.
- Mam nieżywą kobietę - wykrztusił prawnik Maciej T. (36 l.), dzwoniąc pod ratunkowy numer 112. Był pijany. Jak się później okazało, miał 2 promile alkoholu we krwi.
Kiedy na miejsce przyjechali policjanci, zastali istny krajobraz po bitwie.
- Wszędzie krew. Na podłodze, w umywalce, pod drzwiami. Kanapa była połamana, a fotel wywrócony - Jerzy Krupowicz opowiada, co widział tej nocy w mieszkaniu córki. Jego zdaniem Marta musiała walczyć o życie. Z mężczyzną, którego tak bardzo kochała. Któremu ufała niemal bezgranicznie.
- Marta pracowała w kancelarii Macieja T. jako aplikantka - mówi ojciec. Tak właśnie się poznali. Wydawało się, że to idealny związek. Aż do tej fatalnej nocy.
Przeczytaj koniecznie: Zachodniopomorskie: Noc poślubna w izbie wytrzeźwień
Maciej T. został oskarżony o zabójstwo. Rozprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Białostocki nie zajmuje się tą sprawą, ponieważ oskarżony jest powiązany rodzinnie z tamtejszymi sędziami. Sąd zezwolił mu jednak na odpowiadanie z wolnej stopy. Na poniedziałkowej rozprawie Maciej T. pojawił się wyluzowany, w towarzystwie pięknych kobiet.
- Proces jest utajniony. Nic nie mogę powiedzieć - rzucił w stronę dziennikarzy.
Jerzy Krupowicz nie rozumie, czemu sąd nie chce aresztować sprawcy. Jest przekonany, że jego córka została brutalnie skatowana, a dopiero po jakimś czasie uduszona. - Chcemy walczyć o dobre imię córki i sprawiedliwość - mówi przygaszonym głosem.