Do tragedii doszło w małej wsi Gogolewo pod Gostyniem (woj. wielkopolskie). Zbigniew P. codziennie o godz. 6.10 wyjeżdżał autem do pracy. Tego dnia było inaczej. Jak zaobserwowały sąsiadki, Zbigniew wyszedł z domu chwilę przed godz. 7, a Mikołaj nie wyruszył do szkoły. Nie przypuszczały, że może to być znakiem śmierci...
Zbigniew P. wsiadł do auta i zniknął. – Nie pojawił się w pracy – mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji. Mężczyzna zadzwonił jednak do swojego szefa. – Zrobiłem coś strasznego – powiedział przełożonemu, a ten od razu zaalarmował policję. Funkcjonariusze pojechali do Gogolewa. W domu rodziny P. odkryli zwłoki Mikołaja.
– 14-latek miał obrażenia głowy w okolicy potylicznej. Otrzymał kilka ciosów tępym narzędziem w tył głowy – informuje Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Chłopak leżał w kałuży krwi. Policjanci od razu ruszyli na poszukiwania Zbigniewa P. W internecie opublikowali jego wizerunek, wyznaczono nagrodę za informacje, które pomogą w odnalezieniu podejrzanego. Po kilkunastu godzinach mundurowi znaleźli samochód Zbigniewa P. a rano zatrzymali go w miejscowości Brzezie pod Gostyniem. Od razu trafił za kratki.
Mieszkańcy Gogolewa są wstrząśnięci. Zbigniew P. wychowywał dzieci swojej żony Aldony od kilku lat. – Był raczej cichy, zamknięty w sobie, ale na pewno nie był tyranem, bo chyba byśmy o tym wiedzieli – mówią.
Mikołaj był najmłodszy z trójki rodzeństwa. Aldona P. wyjeżdżała do pracy w szwalni wcześnie rano i to Zbigniew P. budził chłopaka do szkoły, a potem sam jechał do firmy, w której handlował traktorami. – To była normalna rodzina. Ostatnio tylko ktoś porysował i oblał kwasem samochód pani Aldony – opisują sąsiedzi.
Zbigniew P. usłyszał już zarzut zabójstwa. Przyznał się do wszystkiego i na wizji lokalnej opowiedział śledczym, jak doszło do zbrodni. Za ten przerażający mord mężczyźnie grozi dożywocie.