Mortęgi to spokojna wioska nieopodal Lubawy. Wszyscy się tu dobrze znają, więc i Marek R. nie był obcy pannie młodej i jej rodzinie. - Kumplował się z moimi dziećmi, to dałem mu zarobić trochę grosza - mówi Piotr K. (52 l.). - W czasie wesela miał zająć się naszymi psami. Dostał za to 50 złotych - dodaje ojciec panny młodej.
- Tak było - potwierdza zgnębiony złodziejaszek. - Bawiłem się z psami na podwórku i w pewnej chwili zajrzałem przez okno do domu. Zobaczyłem na stole koperty z pieniędzmi, prezenty dla Agaty i jej męża. Pokusa była silniejsza od rozumu - opowiada. Wszedł przez okno i zabrał zawartość dwóch kopert. W sumie 900 zł. Akurat tyle mu było trzeba na pierścionek zaręczynowy dla swojej dziewczyny.
Nowożeńcy szybko odkryli kradzież i zawiadomili policję. A Marek R., przyciśnięty przez śledczych, ani myślał kręcić. Przyznał się, przeprosił okradzionych i obiecał solennie, że zwróci wszystko co do grosza, jak tylko sprzeda ów feralny pierścionek. Tyle że przeprosiny nie wystarczą, bo za kradzież z włamaniem grozi mu nawet 10 lat za kratkami.
Zobacz: Witamina C wycofana z obrotu!