Ten koszmarny schemat znamy aż za dobrze. Zaczęło się od telefonu i zrozpaczonego kobiecego głosu: "Dziadku, tu twoja wnuczka, rozpaczliwie potrzebuję twojej pomocy". Tylko że tym razem takie błaganie usłyszał ksiądz Henryk! Zanim dotarła do niego absurdalność całej tej sytuacji, odebrał kolejny telefon. Tym razem spokojny, rzeczowy męski głos poinformował duchownego, że jest policjantem z Centralnego Biura Śledczego. Wyjaśnił, że przed chwilą namierzył dzwoniącą do księdza oszustkę i poprosił o pomoc w jej ujęciu. Przynętą miały być oszczędności księdza, które duchowny miał przekazać funkcjonariuszom.
Łatwowierny i pełen dobrych chęci ksiądz zgodził się od razu! Zebrał cały swój majątek - 50 tys. zł! - i poszedł na wskazane miejsce tajnego spotkania. Przekonany, że jest obserwowany przez dyskretną, policyjną obstawę, oddał pieniądze napotkanemu mężczyźnie.
Miał dostać je za kilka dni. Kiedy nikt się nie zgłosił, ksiądz zadzwonił na policję, aby upomnieć się o swoje. - Kiedy oddacie moje pieniądze? - zapytał zdumionego dyżurnego.
Zdumionego, bo nie była to policyjna akcja, tylko bezczelne oszustwo gangsterów podszywających się pod funkcjonariuszy. Jest to zmodyfikowana metoda na wnuczka, której ulega coraz więcej emerytów w całym kraju!
Zobacz: Sandra Lewandowska do Kalisza: Rysiu, nie kłam! Przeproś!