- Tyle lat pracowałem na wizerunek mojej firmy, a tu takich dwóch debili robi coś takiego - załamany Witold Skrzydlewski (56 l.), właściciel zakładu, nie przebiera w słowach.
I szybko dodaje: - Rodzinę zmarłego mogę tylko przeprosić!
Zdzisław M. (54 l.) i Łukasz K. (25 l.) pracowali u Skrzydlewskiego od niedawna. Starszy niecały rok, młodszy od początku sierpnia.
We wtorek w nocy zostali wezwani do domu w willowej części miasta. Mieli odebrać ciało zmarłego Ryszarda K. ( 61 l.). Zrobili to, po czym szybko "zaopiekowali się" portfelem zmarłego.
- Było w nim 21 złotych i 26 groszy - mówi Mirosław Micor z łódzkiej policji.
Kiedy syn zmarłego zorientował się, że w rzeczach ojca nie ma portfela, zawiadomił policję.
- Zatrzymaliśmy obu pracowników - mówi Mirosław Micor. - Portfel leżał na podłodze w ich samochodzie służbowym za siedzeniem pasażera.
Marcin K. (35 l.), syn zmarłego, jest w szoku. - Nie mogę się otrząsnąć - mówi.
Właściciel firmy pogrzebowej podkreśla, że dla złodziei nie ma u niego miejsca. - Za naruszenie dobrego imienia firmy skierujemy sprawę do sądu cywilnego - obiecuje.
- Moja 84-letnia mama w ciężkim stanie leży w szpitalu. Boję się, że jak dowie się o tej sprawie, to jej serce nie wytrzyma - zdruzgotany Witold Skrzydlewski załamuje ręce.
Złodziejom grozi do pięciu lat więzienia.