Kiedy Mija miała zaledwie kilka tygodni, została podrzucona do jednego z częstochowskich sklepów. Nikt jej nie chciał, powłóczyła tylnymi nóżkami, jakby nie miała w nich czucia. Częstochowskie "Kocie pogotowie" znalazło jej nowy dom.
I stał się cud! - Ona wyzdrowiała. Wcześniej weterynarz mówił, że ma spore szanse na normalne życie, jeśli ktoś pokocha ją taką, jaka jest, bo po szafach skakać nie będzie - zdradza pani Ola. - Do rehabilitacji wystarczyła jej zabawa, opieka mojej drugiej kotki Naomi (5 l.) i moja miłość.