Niewiele brakowało, by lot Tomasza O. zakończył się szczęśliwym lądowaniem. Na pewno widział już lotnisko, ale prawdopodobnie zbyt gwałtownie wykonał manewr nawracania, samolot stracił siłę nośną (doszło do przeciągnięcia), wpadł w korkociąg. Mimo wieloletniego doświadczenia pilot nie potrafił opanować motoszybowca i runął w brzozowy las. Drzewa i duża prędkość dosłownie zmasakrowały maszynę i lecącego nią Tomasza O.
Ratownicy pojawili się szybko na miejscu katastrofy, ale mogli jedynie stwierdzić śmierć pilota. Przyczyny tragedii sprawdza Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Tomasz O. prowadził biznesy w branży budowlanej. Osierocił trójkę dzieci, w tym dwóch dorosłych synów, którym zaszczepił pasję latania. Był członkiem olsztyńskiego aeroklubu i osiągającym sukcesy w wielu zawodach pilotem.