Według portalu mężczyzna od jakiegoś czasu "bez powodu bije ludzi po twarzach" i ucieka. Wymienia również daty jego ataków, i tak 14 stycznia miał on spoliczkować na ulicy dwie przedstawicielki płci pięknej. Tymczasem 25 stycznia jego ofiarą stał się 10-latek, który razem z kolegą wracał z miejscowego dyskontu. Oprawca szedł przed nimi, po czym nagle odwrócił się, dwa razy wyzwał dziecko od "tępej świni" po czym je uderzył (na tyle mocno, że rozciął mu wargę). Zaatakowany zapamiętał, że napastnik był grubszym mężczyzną po czterdziestce i "miał coś z okiem" tj. "albo go nie miał, albo miał zszyte".
Ofiary mężczyzny skontaktowały się ze sobą, chcąc odnaleźć tajemniczego oprawcę. Wówczas odezwała się do nich inna kobieta, którą ten miał zaatakować półtora roku temu. Jak wspominała, mężczyzna miał wówczas wyglądać "jakby był wściekły", szedł w jej stronę i wymachiwał torbą, ale gdy ta zrobiła mu zdjęcie ("choć wkurzył się jeszcze bardziej"), to po chwili zniknął. Choć kobieta powiadomiła o tym zdarzeniu policję, to jednak po jakimś czasie uznała, że szybciej osiągnie efekty gdy sama rozpocznie śledztwo. Ostatecznie zdobyła ona numer telefonu do matki napastnika. Ta miała przyznać, że syn jest chory na schizofrenię, a jeśli zaś chodzi o jego oko - ma tik nerwowy i wciąż je mruży.
Polecany artykuł:
Rzecznik olsztyńskiej policji przyznał, że znają temat i oczekują na zgłoszenia od ofiar. Poinformował przy tym, że jeśli okaże się, że mężczyzna jest chory, lekarz uzna, że nie stwarza zagrożenia, a jednak przesłanki powiedzą co innego, prokurator ma kilka opcji. Jak tłumaczył: - Może wyznaczyć kuratora sądowego, który będzie nadzorował jego zachowanie. Może również przydzielić pracownika socjalnego, który też będzie sprawdzał, jak mu się żyje. Ostatecznie może skierować mężczyznę na badania psychiatryczne, na podstawie których będzie można przedsięwziąć kolejne kroki. Na przykład umieścić go w zakładzie zamkniętym.